Kraj

Dramat uchodźców na granicy. Moralnie ta śmierć obciąża władzę

Zasieki rozciągnięte wzdłuż granicy polsko-białoruskiej Zasieki rozciągnięte wzdłuż granicy polsko-białoruskiej Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Władze Białorusi, które zabijają i torturują własnych obywateli, na pewno nie udzielą schronienia uchodźcom. Nie po to ich tutaj sprowadziły. Moralna i prawna odpowiedzialność za tych ludzi spoczywa na polskiej władzy. Nie zdejmie jej próba legalizacji procedury odpychania (tzw. pushback), sprzeczna z konstytucją, konwencją genewską i unijną Kartą Praw Podstawowych.

Są cztery śmiertelne ofiary na polskiej granicy. O tylu wiemy oficjalnie. Moralną odpowiedzialność za te śmierci ponoszą – oprócz oczywistej winy białoruskiego reżimu – polskie władze, które wymuszają na pogranicznikach łamanie prawa do azylu.

Uchodźcy na granicy. Procedura odpychania łamie prawo

Trzech martwych mężczyzn znaleziono po polskiej stronie granicy, jedną kobietę – po białoruskiej. Dwóch mężczyzn znaleziono w lesie – prawdopodobnie w Puszczy Knyszyńskiej, a jednego – Irakijczyka – we wsi Dworczysko, czyli w strefie objętej stanem wyjątkowym. Nieoficjalnie wiadomo, że zmarł z wychłodzenia. Dwie inne osoby błąkające się w lesie w tamtej okolicy funkcjonariusze zawieźli do szpitala.

Informacje o tym, że są trzy ofiary śmiertelne, podała oficjalnie (w komunikacie na Twitterze) rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska, gdy media zaczęły wydzwaniać w sprawie odnalezienia ciała Irakijczyka w Dworczysku. To, że SG zdecydowała się od razu podać informację o śmierci innych osób, może świadczyć o tym, że funkcjonariusze zaczynają mieć dość realizacji łamiącej prawo uchodźcze i powinności moralne procedury odpychania (tzw. pushback) od granic. W sierpniu szef MSWiA, być może usiłując wygasić ich obawy przed bezprawnym działaniem, zmienił rozporządzenie „w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych” wydane jeszcze przy okazji pandemii. Dopisał do niego, że osoby, które zjawią się w punktach granicznych zamkniętych z powodu covid lub na „zielonej granicy”, „zawraca się do linii granicy państwowej”.

Inaczej mówiąc, usiłowano stworzyć pozory legalności procedury pushback. I rzeczywiście: jeśli ktoś złożyłby np. doniesienie na funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy odepchnęliby cudzoziemca, nie reagując na jego prośbę o azyl, jest spora szansa, że skoro wykonywali opublikowane w „Dzienniku Ustaw” rozporządzenie, nie ponieśliby odpowiedzialności prawnej. Ale nie moralnej.

Można przypuszczać, że odpychanie do lasu zziębniętych, wygłodzonych i obdartych po dniach lub tygodniach błąkania się w lesie ludzi jest dla funkcjonariuszy psychicznie bardzo obciążające. Dzień wcześniej Straż Graniczna informowała o akcji ratowania ośmiu uchodźców, którzy topili się na bagnach w okolicy Supraśla. Siedem osób trafiło do szpitala. Jednych się ratuje, innych wypycha do lasu i na bagna. I nie udziela pomocy chorym.

O tym, że uchodźcy chorują, wiemy choćby z wcześniejszych informacji o grupie z Usnarza Górnego czy doniesieniach działaczy organizacji, którzy dostają m.in. nagrane telefonami filmiki pochodzące od uchodźców, którym udało się zdobyć do nich kontakt. Niedawno portal OKO.press opisywał filmik, na którym uchodźcy znalezieni przez SG w lesie trzymali na rękach wyglądającego na nieprzytomnego mężczyznę, informowali, że ma cukrzycę, prosili o zabranie go do szpitala. Mieli być razem z nim przepchnięci poza granicę.

Czytaj też: Premier tumani i przestrasza

Ryzyko śmierci rośnie, Łukaszenka im nie pomoże

Martwych osób znalezionych przez Straż Graniczną może być więcej, skoro z jej oficjalnych komunikatów wynika, że dziennie nielegalnych prób przekroczenia granicy jest w tamtych okolicach ok. 300. Komunikat o trzech martwych osobach może być wręcz swego rodzaju wołaniem pograniczników o pomoc. Tym bardziej że ryzyko śmierci rośnie, jest coraz zimniej. A osoby błąkające się po lasach same z siebie nie znikną.

Władze Białorusi, które zabijają i torturują własnych obywateli, na pewno nie udzielą schronienia uchodźcom. Nie po to ich tutaj sprowadziły. To oznacza, że oficjalna retoryka: „Łukaszenka nasłał – Łukaszenka weźmie”, musiałaby oznaczać, że władze Białorusi okażą się bardziej humanitarne od władz Polski.

Moralna i prawna odpowiedzialność za tych ludzi spoczywa więc na polskich władzach. Nie zdejmie jej z nich właśnie przyjęta przez Sejm zmiana podnosząca procedurę pushback do rangi ustawy. Nadal – tak jak wspomniane rozporządzenie MSWiA – jest ona sprzeczna z polską konstytucją (prawo azylu i zakaz nieludzkiego traktowania), konwencją genewską i unijną Kartą Praw Podstawowych (co wykazała „pilna opinia” Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE wydana na wniosek RPO Marcina Wiącka).

Co władza zamierza zrobić? Przedłużać stan wyjątkowy, by informacje z granicy nie przedostawały się do opinii publicznej? Można to robić do grudnia, więc może władza liczy, że ludzie odbijani od granicy do lasów znikną z powodu głodu, chorób i mrozów? A może do „ochrony granicy” wyśle wojsko oraz „Straż Narodową” (obdarzoną rządową dotacją), żeby wsparły mających być może skrupuły pograniczników? Dziś na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki powtarzał, że nie ugniemy się pod szantażem Aleksandra Łukaszenki, a szef MSWiA Mariusz Kamiński sugerował, że zmarły Irakijczyk był pod wpływem narkotyków. Skąd my to znamy?

Czytaj też: Dzieje drutu kolczastego

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną