Są cztery śmiertelne ofiary na polskiej granicy. O tylu wiemy oficjalnie. Moralną odpowiedzialność za te śmierci ponoszą – oprócz oczywistej winy białoruskiego reżimu – polskie władze, które wymuszają na pogranicznikach łamanie prawa do azylu.
Uchodźcy na granicy. Procedura odpychania łamie prawo
Trzech martwych mężczyzn znaleziono po polskiej stronie granicy, jedną kobietę – po białoruskiej. Dwóch mężczyzn znaleziono w lesie – prawdopodobnie w Puszczy Knyszyńskiej, a jednego – Irakijczyka – we wsi Dworczysko, czyli w strefie objętej stanem wyjątkowym. Nieoficjalnie wiadomo, że zmarł z wychłodzenia. Dwie inne osoby błąkające się w lesie w tamtej okolicy funkcjonariusze zawieźli do szpitala.
Informacje o tym, że są trzy ofiary śmiertelne, podała oficjalnie (w komunikacie na Twitterze) rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska, gdy media zaczęły wydzwaniać w sprawie odnalezienia ciała Irakijczyka w Dworczysku. To, że SG zdecydowała się od razu podać informację o śmierci innych osób, może świadczyć o tym, że funkcjonariusze zaczynają mieć dość realizacji łamiącej prawo uchodźcze i powinności moralne procedury odpychania (tzw. pushback) od granic. W sierpniu szef MSWiA, być może usiłując wygasić ich obawy przed bezprawnym działaniem, zmienił rozporządzenie „w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych” wydane jeszcze przy okazji pandemii. Dopisał do niego, że osoby, które zjawią się w punktach granicznych zamkniętych z powodu covid lub na „zielonej granicy”, „zawraca się do linii granicy państwowej”.