Niedźwiedzie notorycznie plądrują śmietniki. Konie coraz mniej chętnie ciągną przeładowane wozy z turystami, a coraz częściej demonstracyjnie padają pod ich ciężarem. A występujący w imieniu psów prawnicy żądają w sądach wysokich wyroków dla właścicieli trzymających swoje czworonogi na zbyt krótkim łańcuchu.
W imieniu ryb, które głosu nie mają, przemówiła niedawno europosłanka Spurek, wysuwając żądanie, żeby ich nie łowić, i zapowiadając wprowadzenie zakazu wędkowania w Polsce i całej Europie. Ma on ograniczyć cierpienie ryb, a przy okazji doprowadzić do tego, że wędkarze, którzy będą je łowić, sami będą odławiani.
Wędkarze uważają, że inicjatywa Spurek jest nieludzka i ma na celu znęcanie się nad nimi. Zapewniają, że nie po to przebywają całymi godzinami nad wodą z kijem w ręce, żeby zadawać rybom cierpienie, tylko żeby się wyciszyć i móc spokojnie pomyśleć. Wędkarstwo to dla wielu z nich pomysł na życie, dlatego pytają, czy Spurek ma dla nich jakiś inny pomysł? Czy zastanowiła się, że jeśli z powodu zakazu łowienia nie będą się mogli wyciszyć i pomyśleć, może dojść do zachowań przemocowych i tragedii rodzinnych? Czy Spurek jest gotowa wziąć za to odpowiedzialność?
Pesymiści ostrzegają, że na skutek działań europosłanek, takich jak Spurek, Bruksela najpierw zakaże łowienia ryb, następnie wyda zakaz polowań, a na końcu wprowadzi zakaz spożywania mięsa. Czy Spurek pomyślała, pytają, czym Polacy będą zakąszać podczas tradycyjnego „śledzika” albo dorocznej wigilii? Chyba nie myśli, że owocami i warzywami, bo ile w takich warunkach Polak może wypić?
Czy Spurek ma świadomość, co będzie po drugiej, trzeciej flaszce? Używający dosadnych określeń europoseł Jaki z pewnością powiedziałby, że będzie hatakumba.
Takie zakazy wcześniej czy później doprowadzą do fizycznego wyniszczenia narodu.