Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dziwna rozprawa. O złym Trybunale UE i dobrym Trybunale Przyłębskiej

W trakcie rozprawy pod siedzibą TK trwała pikieta. W trakcie rozprawy pod siedzibą TK trwała pikieta. Wojciech Kryński / Forum
Nie zapadł wyrok Trybunału Przyłębskiej w sprawie wyższości polskiego prawa nad unijnym. Sędziowie odpytywali przedstawicieli Rzecznika Praw Obywatelskich, usiłując wykazać, że sędziowie TSUE są powoływani w sposób „polityczny” i nie mają gwarancji niezawisłości.

To było czwarte podejście Trybunału Przyłębskiej do wniosku premiera Mateusza Morawieckiego. I pierwsze, w którym sędziowie zadawali pytania, głównie przedstawicielom RPO. Atmosfera pasowała raczej do dyskusji w uniwersyteckim bufecie niż do rozprawy przed sądem konstytucyjnym.

Krystyna Pawłowicz przekrzykuje

Przewodnicząca rozprawie Julia Przyłębska była przez sędziów ignorowana, zabierali głos, nie czekając, aż im go udzieli. A przede wszystkim przerywali wypowiedzi przedstawicieli RPO, często w pół słowa. Celowała w tym Krystyna Pawłowicz, która zadawała pytania w stylu: „Jednym słowem: tak czy nie?”, i nie dopuszczała do uzasadnienia. „Nie muszę słuchać, już usłyszałam, co chciałam wiedzieć” – mówiła, gdy np. na pytanie, czy orzeczenia TSUE są w traktacie o UE wymienione jako źródła prawa, odpowiedź brzmiała „nie”.

Triumfując, sędzia Pawłowicz usiłowała nie dopuścić, by zastępca RPO Maciej Taborowski dokończył zdanie: że nie są źródłem prawa, ale mają moc wiążącą. Przekrzykiwała Taborowskiego (Julia Przyłębska nie reagowała), który spokojnie powtarzał, że prosi o możliwość dokończenia zdania. W końcu zapytał: czy w polskiej konstytucji orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są wymienione wśród źródeł prawa? Skoro nie, to czy znaczy to, że nie obowiązują? To zdezorientowało sędzię Pawłowicz i Taborowskiemu udało się dokończyć myśl. Równie ekspansywny podczas zadawania pytań był sędzia Zbigniew Jędrzejewski.

Sędziowie łapali przedstawicieli RPO za słówka, a momentami brali ich w krzyżowy ogień pytań niczym oskarżonych. Wyglądało to tak, jakby celem było zdezawuowanie unijnego Trybunału Sprawiedliwości jako sądu politycznego, którego sędziowie są na usługach polityków.

Czytaj też: Wojna PiS z UE może być jeszcze droższa

Mariusz Muszyński dopytuje

Pytania zadawał też dubler sędziego Mariusz Muszyński (latem Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Rzeczkiewicz przeciwko Polsce orzekł, że ze względu na wady powołania nie jest on sędzią, a wyroki z jego udziałem nie są wyrokami). Dopytywał o ważność powołania sędziów z udziałem tzw. neo-KRS, czyli wybranej przez polityków Krajowej Rady Sądownictwa. Jest bowiem kilka wyroków TSUE, wyrok ETPCz, uchwała Sądu Najwyższego i wyrok NSA, które te powołania kwestionują. Pytał, czy wybory do Sejmu są ważne, skoro orzekała o ich ważności Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN złożona z samych neosędziów.

Przedstawiciele RPO zgodzili się, że orzeczenia neosędziów powołanych z ciężką wadą prawną można kwestionować. A wybór neosędziów powinien kiedyś podlec weryfikacji. Dubler Muszyński parł: czy w takim razie ważny jest wybór nowego RPO, skoro wybrał go wadliwie wybrany Sejm? I czy przedstawiciele RPO w ogóle mają legitymację, by występować przed Trybunałem?

Pytania Muszyńskiego dotyczyły fundamentalnego dylematu związanego z odwróceniem szkód wywołanych patologiami wprowadzonymi do wymiaru sprawiedliwości przez PiS. Nie dotyczyły natomiast sprawy, która zawisła przed Trybunałem po wniosku premiera.

Czytaj też: Ile do powiedzenia ma „prezes Julia”

Zbigniew Jędrzejewski porównuje

Podobnie było z pytaniami sędziego Zbigniewa Jędrzejewskiego, który domagał się przedstawienia, jakie gwarancje niezawisłości mają sędziowie TSUE. I zauważał, że sędziowie polskiego TK nie mogą być wybrani na drugą kadencję, a sędziowie TSUE mogą być wybierani znowu i znowu. To był dowód na to, że – w przeciwieństwie do sędziów TK – nie są niezawiśli i wysługują się politykom.

Przedstawiciele RPO zostali też oskarżeni o to, że powołują się na „organy obce” i „zagraniczne trybunały”, a pomijają wyrok TK w sprawie zgodności z konstytucją trybu wyboru neo-KRS i uznający za nieważną uchwałę trzech połączonych izb SN stwierdzającą wadliwość powołań z udziałem neo-KRS. Przedstawiciel prezydenta Dariusz Dudek wyraził zaś przekonanie, że „ci, którzy w trybunałach europejskich oceniają polskie prawo, nie znają tego prawa, posługują się tłumaczeniami i pytaniami prejudycjalnymi wprowadzającymi w błąd”.

Trudno się dziwić, że sędziowie TK tak drążyli niezwiązaną z pytaniem premiera kwestię ważności powołań sędziowskich i wiarygodności orzeczeń europejskich trybunałów, skoro w składzie – pełnym – sądzącym tę sprawę jest trzech dublerów, których prawomocność powołania zakwestionował Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Zakwestionował też orzeczenia wydawane w składzie z dublerem.

Rozprawę odroczono do 8 października.

Czytaj też: PiS gra z UE. Słowa Morawieckiego zakrawają na kpinę

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną