Pomysł utworzenia 250-tys. armii zawodowej to świetny przykład chaosu na szczytach władzy. Dostajemy go zamiast Nowego Ładu i środków europejskich, zamiast sensownego planu wychodzenia z pandemicznych lockdownów. Dostajemy, bo tak wyszło komuś z sondaży albo fokusów. Działań rządu nie spaja dziś żadna inna logika poza interesem wyborczym rządzącej partii, weryfikowanym w kolejnych sondażach. Nie istnieje konieczna do sensownego działania organów państwa autonomia instytucji kierowanych przez polityków PiS. Nie istnieje też żadna inna niż utrzymanie władzy idea przewodnia tego rządzenia.
Polski Ład nie stał się czynnikiem porządkującym jakoś społeczno-gospodarczą agendę rządu po pandemii, ale nieudanym produktem propagandowym z solidną wkładką podatkową. Solidną nie pod kątem jakości wykonania, ale przede wszystkim zakresu wprowadzanych zmian. W sporej części komplikujących istniejący system podatkowy i gwarantujących doradcom w tym zakresie znaczący wzrost dochodów. Zapowiadane zmiany destabilizują i tak rozchwiany system finansów samorządowych, zwiększając ryzyko niekontrolowanych zaburzeń w funkcjonowaniu sektora publicznego.
Sektor ten wchodzi w fazę najgłębszego kryzysu. Minister Czarnek, zamiast skoncentrować się na wyprowadzeniu szkolnictwa z długotrwałego nauczania zdalnego, podejmuje próbę przykręcenia śruby ideologicznej. Przykręci ją co najwyżej nauczycielom, bo na uczniów cała ta groteskowa ofensywa wywrze wpływ odwrotny do zamierzonego.
System opieki zdrowotnej ulega przyspieszonej erozji, a działania Ministerstwa Zdrowia w walce z czwartą falą dezawuują wszystko, co robiono uprzednio. Ćwiczona latem ubiegłego roku rejonizacja lockdownu została porzucona, bo mapy zachorowań i szczepień zanadto pokrywają się z mapami poparcia wyborczego rządzących.