Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Zanim padły strzały III. Kiedy do robotnika strzelało robotnicze państwo

Kopalnia węgla kamiennego „Wujek” w rocznicę pacyfikacji. Zdjęcie z 16 grudnia 2020 r. Kopalnia węgla kamiennego „Wujek” w rocznicę pacyfikacji. Zdjęcie z 16 grudnia 2020 r. Arkadiusz Lawrywianiec / Forum
Jeżeli nie będzie węgla, a elektrownie po jesiennych strajkach mają zapasy tylko na trzy dni, jeśli w domach zabraknie prądu i ciepła, to całe nasze przedsięwzięcie, jakim jest stan wojenny, natychmiast szlag trafi – przekazywał gen. Czesław Piotrowski, minister górnictwa i energetyki, członek Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.

A zima pamiętnego 1981 r. była ostra.

Gabriel Mérétik w „Nocy generała” napisał: „Mieczysław Rakowski powie później: – Witaliśmy każdy dzień z uczuciem ulgi, powtarzając sobie, że nie było przelewu krwi… Niestety, jednak zdarzyła się tragedia w kopalni „Wujek”. Według relacji Rakowskiego: – Obradował właśnie „dyrektoriat”*, kiedy szef milicji z Katowic zawiadomił telefonicznie generała Kiszczaka o strajku górników. Prosił o zezwolenie na otwarcie ognia. Jaruzelski sprzeciwił się temu zdecydowanie… Nieszczęściem dowódca jednostki, próbujący zawładnąć kopalnią, stracił głowę i wydał rozkaz użycia broni.

Bezpośredni rozkaz użycia broni nigdy nie padł. Ale strzały padły. Polała się krew. Na miejscu zginęło sześciu górników, trzech zmarło w szpitalu. Dziesiątki odniosło rany. Po stronie milicji także było sporo rannych. Jak doszło do najtragiczniejszych wydarzeń stanu wojennego w czwartym dniu jego trwania? Jak potoczyłaby się nasza historia, gdyby nie ofiara dziewięciu z „Wujka”?

Czytaj też: Czy Śląsk spóźnił się na pociąg „Solidarności”?

I.

Ta krwawa historia, która miała potem istotny wpływ na bieg wydarzeń, zaczęła się koło północy z 12 na 13 grudnia. Ludwiczaków obudził dzwonek. Mieszkali na piątym piętrze w górniczym bloku oddalonym gdzieś o 200 kroków od kopalni. Gospodarz uchylił drzwi na łańcuch. W korytarzu stał milicjant i dwóch cywilów. Mówili coś o włamaniach do samochodów i piwnic, domagali się, aby zszedł z nimi na parking: – Kiedy odmówiłem, to któryś próbował wcisnąć nogę między drzwi i futrynę, ale udało się je zatrzasnąć – wspominał Jan Ludwiczak, przewodniczący kopalnianej Solidarności.

Reklama