Quo vadis, prezesie?
Atmosfera gęstnieje, wali się wszystko. Kaczyńskiego gra na przetrwanie
Wicepremier Jarosław Kaczyński dzieli swój czas między Nowogrodzką, gdzie mieści się siedziba PiS, i Aleje Ujazdowskie, gdzie rezyduje rząd. Poniedziałek to dzień tradycyjnie poświęcony sprawom partii, przez resztę tygodnia prezes zajmuje się sprawami państwa. Ostatnio, jak słyszymy, proporcje się trochę zmieniły i coraz częściej Kaczyński spędza dwa dni w kwaterze PiS.
Rząd to czytanie dokumentów, posiedzenia Rady Ministrów, spotkania komitetu bezpieczeństwa, szlifowanie projektów ustaw, pilnowanie równowagi między premierem a potężnymi ministrami z PiS i Solidarnej Polski. Ale to partia – zdaniem Kaczyńskiego – wymaga teraz więcej troski. Dlatego chciał odejść z rządu na początku przyszłego roku i zająć się rewitalizacją PiS. Podobno jednak sytuacja na granicy z Białorusią – a teraz pewnie też groźba interwencji Rosji na Ukrainie – skłoniły go do przełożenia planów.
Mało go widać w przestrzeni publicznej. Czasem rzuci dwa słowa jak kość dziennikarzom w Sejmie, okazjonalnie wypowie się dla któregoś z zaprzyjaźnionych mediów. Na początku grudnia posłowie PiS dostali wezwanie na posiedzenie klubu, na którym wystąpił prezes. Żądał mobilizacji, bo do końca kadencji trzeba jeszcze przyjąć kilkaset ustaw, i postraszył, że Niemcy chcą budować IV Rzeszę, czyli – jak tłumaczą zwolennicy PiS – przekształcić Unię w federację z dominującą pozycją Berlina. Głośno było też o konferencji, na której Kaczyński z ministrem obrony Mariuszem Błaszczakiem prezentowali projekt ustawy o obronności; w czasie nudnawego wystąpienia Błaszczaka prezes PiS zdawał się przysypiać.
Prezes PiS zaprosił też do Warszawy liderów prawicowych partii europejskich – od sojuszników z frakcji EKR w europarlamencie, przez FIDESZ, po Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen.