Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Polski żołnierz na Białorusi. Kryzys, jakiego armia dawno nie miała

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak Ministerstwo Obrony Narodowej
Wojsko podało, że polski żołnierz pokazany przez białoruskie służby uciekł z posterunku w czasie pełnienia służby. Dowódcy nazywają to jednorazowym aktem dezercji.

Po raz drugi w trakcie granicznej operacji dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski musiał tłumaczyć mediom i opinii publicznej zdarzenie, które nie przynosi chluby jego podwładnym. W październiku stało się to po wstydliwym incydencie – ostrej i prawdopodobnie bezprawnej interwencji żołnierzy wobec dziennikarzy.

Teraz w grę wchodzi zdarzenie z punktu widzenia armii poważniejsze i rodzące już reperkusje w kraju i za granicą. Wojsko podało, że żołnierz samowolnie i najpewniej z własnej inicjatywy opuścił posterunek i przeszedł na białoruską stronę. W dodatku natychmiast zaczął udzielać publicznych wypowiedzi krytycznych wobec działań polskich władz, a chętnie rozpowszechnianych przez łukaszenkowski reżim i jego propagandę. W tej sytuacji po kilku godzinach zwłoki trzygwiazdkowy generał, trzeci najważniejszy oficer w wojskowej hierarchii, odpowiadający za ochronę granic w czasie pokoju, był zmuszony wypowiedzieć słowa, jakie od dawna nie padły pod adresem żadnego wojskowego.

Czytaj też: Polska na pierwszej linii starcia z Rosją. Czy jesteśmy bezpieczni?

Kto chce do polskiego wojska

Generał mówił o hańbie, nikczemności i akcie dezercji Emila Czeczki – dowódca operacyjny potwierdził tym samym tożsamość szeregowego z Bartoszyc, byłego już żołnierza 11. mazurskiego pułku artylerii. 25-latek służył w wojsku od trzech lat, ale według gen. Piotrowskiego widać było, że miał trudną sytuację rodzinną. Jego zdaniem żołnierz postanowił podjąć – jak to ujął – podwójną grę, która doprowadziła do decyzji o przekroczeniu granicy. Wojskowe służby i wymiar sprawiedliwości sprawdzają motywy, bo zachowanie to wykracza poza akt chwilowej desperacji.

Reklama