Złowieni na link
Zrujnują cię w kilka minut. Phishing: każdy z nas może paść jego ofiarą!
Twoja paczka została wstrzymana z tytułu niedopłaty 0,50 zł. Przepraszamy za utrudnienia, prosimy uregulować należność: [tu link]” – takiego esemesa reporter POLITYKI otrzymał 20 listopada 2020 r. o godz. 9.28 z numeru 690 535 517. Był gdzieś w biegu, a czekał na kupioną na Olx książkę, odruchowo więc kliknął. W tej samej sekundzie poszedł jednak po rozum do głowy („Przecież Olx zaakceptował transakcję, a sprzedawca wysłał książkę!”) i skasował otwierający się link. Pani Halina z północno-zachodniej Polski kliknęła i przestępcy pobrali z jej konta blikiem 1 tys. zł, chwilę potem 1,8 tys. zł, a następnie zaciągnęli 28 tys. zł pożyczki. Panią Karolinę, bizneswoman z centralnej Polski, kliknięcie kosztowało 45 tys. zł.
Identycznego co do joty esemesa dostało 220 tys. osób. – Straty mogą być gigantyczne – mówi policjant biorący udział w jednym z największych polskich śledztw w sprawie phishingu. Ten rodzaj przestępczości w Polsce zbiera teraz żniwa, mimo że wielu z nas zdaje sobie z niego sprawę. – Wyglądało to na normalną konwersację – opisuje swój kontakt z phisherami Patrycja Krawczyk (wyczyścili jej konto niemal do zera). Psychologowie społeczni nazywają ten zabieg „wchodzeniem w relację” z ofiarą. I ostrzegają, że może nią być każdy z nas.
Robak w sieci
Śledztwo zaczęło się w Pabianicach. Pod koniec 2019 r. do miejscowej komendy zgłosiła się pani Agata, która kliknęła w esemes z żądaniem dopłaty 50 gr i stała się pierwszą ofiarą tego numeru (dosłownie i w przenośni) w kraju. Kolejnych przypadków przybywało lawinowo – tylko w grudniu 2019 r. Olx dostał od klientów kilka tysięcy zgłoszeń. Pabianicka komenda zajmuje się sprawą do dziś. – Ale bardzo liczne czynności realizują praktycznie wszystkie jednostki policji – mówi prokurator Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która „współprowadzi” śledztwo.