Patrząc na wysiłki ludzi PiS w niszczeniu polskiej demokracji, trudno oprzeć się wrażeniu, że nie mają oni żadnego planu poza jak najdłuższym utrzymaniem się u władzy. Jak dokładnie wyobrażają sobie przyszłość Polski, którą skonfliktowali ze wszystkimi na zewnątrz i głęboko podzielili wewnętrznie? Ponieważ jednak znamy Kaczyńskiego jako polityka myślącego długofalowo, warto założyć, że ma jakiś plan dla Polski i zastanowić się, na czym on może polegać. Oto jedna z możliwych interpretacji.
Owszem, zwracano już uwagę na ogólniejsze ideologiczne koncepcje kierujące postępowaniem PiS, jak staroświecki mesjanizm przypisujący Polsce wyjątkową dziejową rolę, przekonanie o wrodzonej historycznej niewinności Polaków, a na najniższym poziomie obsesję obrony tradycji, rzekomo zagrożonej zalewem zachodniej degeneracji. Wszystko to, choć bardzo ważne, ponieważ wywołuje kolejne fale agresji przeciw wszystkim już chyba mniejszościom w Polsce i świat dookoła, wydaje się jednak tylko formą. A w zasadzie przejawem czegoś o wiele głębszego.
Otóż w czasach PRL w wielu tradycyjnych polskich domach za najpiękniejszą epokę polskich dziejów, czas prawdziwej, wręcz mitycznej szczęśliwości Polaków, uważano dwudziestolecie międzywojenne. W siermiężnym PRL na tym ideale wychowało się kilka pokoleń Polek i Polaków. To była mocarstwowa wizja Polski z Wilnem i Lwowem, dumne wspomnienie czasu scalania rozdartego zaborami kraju, sukcesu modernizacji, Centralnego Okręgu Przemysłowego, Gdyni, wreszcie cudownego zwycięstwa nad bolszewicką nawałą. Do tego myśl o idealnym przywódcy, marszałku Józefie Piłsudskim. Peerelowska edukacja i indoktrynacja nie były w stanie naruszyć tego ideału.
Nostalgiczna wizja
Miała jednak ta wizja fundamentalną słabość wewnętrzną. Jeżeli przedwojenna Polska była tak wspaniała i miała tak znakomitych przywódców, to dlaczego rozpadła się jak domek z kart we wrześniu 1939 r.