Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Polska wydaliła rosyjskich szpiegów. Co zrobi Moskwa?

Ambasada Federacji Rosyjskiej. Iwan Wyrypajew na jednoosobowej pikiecie w obronie Aleksieja Nawalnego Ambasada Federacji Rosyjskiej. Iwan Wyrypajew na jednoosobowej pikiecie w obronie Aleksieja Nawalnego Jędrzej Nowicki / Agencja Wyborcza.pl
Polska zdecydowała o wydaleniu z kraju 45 rosyjskich dyplomatów, którzy mieli szpiegować na rzecz Rosji. Moskwa zapowiedziała odwet.

Na liście sporządzonej przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego znalazło się 45 rosyjskich nazwisk. To osoby pracujące w Polsce jako dyplomaci, które – jak ustaliły służby – prowadziły działalność wywiadowczą. Mówiąc inaczej: rosyjscy szpiedzy pod przykryciem dyplomatycznym.

Są wśród nich m.in. pracownicy rosyjskiej ambasady w Warszawie. Polskie władze podjęły decyzję o wydaleniu ich z kraju – podał w środę rano Onet, powołując się na źródła rządowe. Informację tę potwierdził Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych. Dodał, że na liście ABW są funkcjonariusze służb specjalnych Federacji Rosyjskiej, ale także osoby z nimi współdziałające. „Z rozpoznania ABW wynika, iż służby rosyjskie są coraz bardziej ofensywne i agresywnie działają przeciwko Polsce” – podkreślił.

Czytaj też: Polityk szpiegiem?

Rosja zapowiada odwet

Do Ministerstwa Spraw Zagranicznych trafił już wniosek o wydalenie 45 osób z listy ABW. To niemal połowa rosyjskiego personelu dyplomatycznego w naszym kraju (status dyplomaty ma koło setki Rosjan). Oficjalna podstawa ich wydalenia to złamanie nie tylko polskiego prawa, ale też konwencji wiedeńskiej regulującej pracę dyplomatów.

Jeszcze o poranku przed gmachem ministerstwa przy al. Szucha w Warszawie zaparkowała czarna limuzyna. To Siergiej Andriejew, ambasador Federacji Rosyjskiej, wezwany do MSZ w trybie pilnym. Po wyjściu zaprzeczał, by ktokolwiek z listy zajmował się działalnością inną niż dyplomatyczna. Sam dyplomatycznie wyjaśnił, że decyzja o wydaleniu jest „suwerenną decyzją polskiej strony, która ma do takiej decyzji prawo”.

Reklama