Kraj

Cyrk złotoustego Morawieckiego. Teraz wciela się w nową rolę: sumienia Europy

Premier robi to samo, co do tej pory, tyle że chwilowo zmienił się temat jego wystąpień. Premier robi to samo, co do tej pory, tyle że chwilowo zmienił się temat jego wystąpień. Arkadiusz Hapka
Mateusz Morawiecki wyraźnie polubił nową rolę wielkiego moralisty. Na każdym kroku wzywa Europę do wsparcia Ukrainy, próbując przy okazji zawstydzać innych przywódców. Problem w tym, że pojęcie wstydu zawsze było polskiemu premierowi raczej obce.
Morawiecki jako dziedzic Kaczyńskiego i wykonawca jego dyrektyw siłą rzeczy reprezentuje główny nurt.Jacek Szydłowski/Forum Morawiecki jako dziedzic Kaczyńskiego i wykonawca jego dyrektyw siłą rzeczy reprezentuje główny nurt.

Prezes Kaczyński co jakiś czas ma w zwyczaju komplementować Mateusza Morawieckiego, że to bardzo zdolny człowiek. Zawsze w tonie ojcowskiej pochwały, chociaż w istocie jest to precyzyjny komunikat zaadresowany do całej formacji oraz jej wyborców. Oznacza on mniej więcej tyle, że premier nadal cieszy się poparciem swojego szefa wicepremiera i w najbliższym czasie nie należy oczekiwać zmiany na czele rządu. Swego czasu Kaczyński na krótki moment przestał dostrzegać zdolności Morawieckiego, a zamiast tego odkrył je u prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Pisowskie kuluary plotkowały wtedy, że to koniec kariery dawnego delfina. Ten jednak później się odbił i choć w piątym roku premierowania trudno o zachowanie świeżości, jego pozycja przynajmniej do wyborów wydaje się niezagrożona. Nie tak dawno Kaczyński wręcz ogłosił, że Morawiecki jest „najzdolniejszym człowiekiem w polskiej polityce”.

Trudno niestety powiedzieć, które zdolności swojego podwładnego prezes sobie ceni najbardziej. Na początku kariery w PiS obecny premier uchodził za wielkiego wizjonera gospodarczej reformy w duchu antybalcerowiczowskim, której nigdy jednak nie dane było wejść w życie. Później występował w roli obrotnego politycznego menedżera, który ogarnia sprawy, gasi pożary i sprawnie realizuje partyjne dyrektywy. Z kolei opinia publiczna przede wszystkim miała okazję dostrzec jego dosyć nietypowe zdolności krasomówcze. Bo premier nie jest może oratorem nadmiernie błyskotliwym i zazwyczaj widać w nim sztuczność, ale za to nie ma kompleksów, nie uznaje też w swoim gadulstwie ograniczeń ilościowych i jakościowych. Sprawnie zaciera więc granice pomiędzy prawdą i kłamstwem, przyzwoitym i nieprzyzwoitym, racją wczorajszą i dzisiejszą. A ponieważ przemawia właściwie codziennie, na okrągło, bo Morawieckiego niesie po całym kraju i wszędzie ma coś do powiedzenia, jego monotonne słowotoki stały się stałym elementem pejzażu.

Polityka 18.2022 (3361) z dnia 26.04.2022; Temat tygodnia; s. 19
Reklama