Władza nie jest już traktowana jako monolit, immanentne zło, o jakim mówił Donald Tusk, kiedy wrócił do Platformy w lipcu 2021 r. Pojawia się niejasna nadzieja na nowy konsens, powrót do „realnej polityki”, do sejmowej gry, jaka podobno znowu stała się możliwa z powodu problemów obozu władzy z większością. No i jest wojna w Ukrainie.
Dlatego PiS zostaje powoli włączany do demokratycznego systemu jako trudny, ale jednak partner. Tworzy się specyficzny łańcuszek „nietotalnej opozycji” sięgający w kierunku „nietotalnej” części władzy, gdzie każde kolejne ogniwo jest coraz mniej totalne: Polska 2050 Hołowni trzyma z PSL, ludowcy mają kontakt z Porozumieniem Jarosława Gowina, a ten zawsze jakoś dogadywał się z Kukizem. I Gowin, i Kukiz to już politycy bardzo bliscy prezydenta Dudy, ten zaś ma za sobą premiera Morawieckiego, ministrów Szymańskiego, Dworczyka i innych „cywilizowanych ludzi obozu władzy” – to drugi segment tej układanki. Macierewicza i Ziobrę z tego zestawu się usuwa, a Kaczyńskiego bierze na razie w nawias.
Po drugiej stronie nie ma miejsca dla „totalnej” Platformy, może z wyjątkiem Rafała Trzaskowskiego. Kwestia Lewicy jest jeszcze nierozstrzygnięta: Czarzasty powoli godzi się z Tuskiem, co w partii podobno jest źle przyjmowane. Na margines dla ekstremistów spychani są ludzie z KOD, Strajku Kobiet, Iustitii, Silnych Razem, a personalnie np. Janina Ochojska czy sędzia Igor Tuleya. Do opozycyjnego zestawu, jak słychać, może zaś dołączyć Paweł Piskorski ze swoim Stronnictwem Demokratycznym, które jest zabytkowym ugrupowaniem od lat nienotowanym w sondażach, ale zawsze miało jakieś pieniądze.
Kompromis
Wysunięty na szpicę tego łańcucha nietotalnych Gowin powiedział niedawno, że jeszcze chwila, a Andrzej Duda będzie najwybitniejszym polskim prezydentem w historii III RP, oraz stwierdził, że teraz mógłby już wrócić do rządu Morawieckiego, skoro ten porzucił Polski Ład.