Swoi na naszym
Rodzina na swoim (czyli naszym). Sprawdzamy, jak PiS walczy z nepotyzmem
„Przypadki nepotyzmu w naszych szeregach rzucają cień na całą naszą formację. Podważają jej wiarygodność. Kwestionują fundamentalną dla PiS zasadę, że uprawianie polityki rozumiemy jako służbę w interesie dobra wspólnego, jako pracę na rzecz pomyślności Rzeczpospolitej i jej obywateli, a nie jako sposób na osiąganie własnych korzyści” – 3 lipca minął rok, od kiedy partia Jarosława Kaczyńskiego jednomyślnie przyjęła tę uchwałę. Rocznica minęła niezauważona, bo nie ma co świętować ani czym się pochwalić. Przypomnijmy, co wtedy obiecano: współmałżonkowie, dzieci, rodzeństwo oraz rodzice posłów i senatorów PiS nie mogą zasiadać w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa (SSP) ani być przez te spółki zatrudniani.
Ale pozostawiono szeroką furtkę. W uchwale zapisano, że nie obejmuje ona „osób, które zostały zatrudnione/pracują w strukturach SSP ze względu na swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe, w przypadku których doszło jednocześnie do nadzwyczajnej sytuacji życiowej”. Partyjni działacze przyklasnęli prezesowi i zastanawiali się, czy wyborcy to kupią. Parlamentarzyści PiS przyznawali w nieoficjalnych rozmowach, że uchwała szyta jest propagandowymi nićmi, a te wyjątki od uchwały mają uzasadniać to, że będzie jak było. W pozostawionej furtce zrobił się tłok. – Te wyjątki dotyczące kompetencji i nadzwyczajnej sytuacji życiowej to jest dodatkowe narzędzie do kontrolowania kadr partyjnych i budowania lojalności – uważa senator Jan Maria Jackowski, kilka miesięcy temu wyrzucony z klubu parlamentarnego PiS za to, że zamiast powtarzać przekaz dnia partii, nie bał się mówić tego, co myśli.
Rysiek chciał się wykazać
W partyjnej centrali uznano, że jakieś skutki uchwały trzeba opinii publicznej jednak pokazać.