Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

W zimie zabraknie węgla, ale PiS boi się o tym powiedzieć

Kwestie ilości i cen węgla, i w ogóle stanu górnictwa, pobrzmiewają wśród postulatów działaczy związkowych z 13 central. Kwestie ilości i cen węgla, i w ogóle stanu górnictwa, pobrzmiewają wśród postulatów działaczy związkowych z 13 central. Sylwia Penc / Agencja Wyborcza.pl
Można spytać: w czym problem, jeśli węgiel z Rosji pochodził z kopalń odkrywkowych, tak samo jak kontraktowany obecnie z Australii i Kolumbii? Czemu u diabła urobek Rosjan nadawał się do domowych pieców, a ten zza oceanów już tylko do elektrowni? Gdzie leży pies pogrzebany i dlaczego polskie związki górnicze protestują?

Wtargnięcie działaczy związkowych do siedziby Polskiej Grupy Górniczej w Katowicach i zapowiedź okupacji aż do skutku, a więc do zrealizowania postulatów, to tylko fragment większej całości, ukazujący fatalną kondycję kopalń węgla energetycznego i – z pozycji ministra aktywów państwowych – jeszcze gorsze nimi zarządzanie.

Jeszcze nie tak dawno górnicy protestowali przed katowickim biurem poselskim Mateusza Morawieckiego i domagali się spotkania z premierem, żeby omówić ogrom węglowych spraw. Wszystko skończyło się na wymachiwaniu górniczą szabelką i tradycyjnym skandowaniem: „Poseł ze Śląska, oszust z Wrocławia!”.

Obie strony wiedziały, co będzie się działo, premier wykrzykiwane hasła doskonale zna, nie miał więc szczególnych powodów, żeby do stolicy Śląska zjechać. Tym bardziej że pisowska wieść niesie o jego niekandydowaniu ze śląskiego okręgu w najbliższych wyborach. Teraz protestujący domagają się spotkania z wicepremierem Jackiem Sasinem, uważając, iż to on potrafi rozwiązać ogrom górniczych problemów.

Węgiel płynie z Rosji, ale naokoło

Roland Zagórski, przewodniczący związku zawodowego kopalni „Wujek”, mówi, że chodzi nie tylko o pieniądze dla górników. Także o inwestycje w kopalniach i dotrzymanie podpisanych umów. O kasę oczywiście też, bo wydobywają na okrągło przez siedem dni w tygodniu. Strona rządowa przekonuje, że z górnikami jest w stałym kontakcie, co wkurza związkowców, bo przecież żeby spotkać się z Sasinem, muszą organizować kolejny okupacyjny protest.

Reklama