Adam Bodnar dla „Polityki”: Zdradzeni funkcjonariusze
Zdradzeni funkcjonariusze. Adam Bodnar dla „Polityki”
Postępowanie sądów w ostatnich latach można różnie oceniać. W wielu przypadkach stanęły odważnie po stronie praw i wolności obywatelskich. Dotyczyło to analizy zasadności czy zgodności z prawem zatrzymań w czasie demonstracji, przemocy policji, praw frankowiczów czy osób LGBT+. Ale czasami można było zgrzytać zębami, jak sądy nadmiernie oportunistycznie uciekały od odpowiedzialności w zakresie rzeczywistego wymierzania sprawiedliwości.
Wiele sądów nie wzięło odpowiedzialności na barki
Dotyczy to zwłaszcza ustawy represyjnej z 16 grudnia 2016 r. Znacząco obcięła emerytury tym, którzy pracowali w strukturach podległych MSW przed 1990, i była krzywdząca na wiele sposobów. Obejmowała osoby, które z haniebnymi praktykami SB miały niewiele wspólnego (np. pracownicy tworzący system PESEL, lekarze i pielęgniarki ze szpitali MSW, sportowcy z klubów mundurowych) albo pracowały w strukturach tylko przez krótki okres swojego życia (np. w końcówce lat 80.). Nie brała także pod uwagę indywidualnych zasług oraz weryfikacji dokonanej w 1990 r. – możliwości służby na rzecz demokratycznego państwa (por. historia Grażyny Biskupskiej, z którą przeprowadziłem rozmowę podkastową). Dojmujący był jej automatyzm i bezwzględne zastosowanie mechanizmów odpowiedzialności zbiorowej, a nie indywidualnej oceny sytuacji.
Kiedy ustawa represyjna weszła w życie, wielu obywateli miało nadzieję, że sądy się z nią szybko rozprawią. Ze względu na polityczne podporządkowanie Trybunału Konstytucyjnego obrońcy praworządności liczyli, że sądy będą bezpośrednio stosować konstytucję i indywidualnie rozliczą każdą sprawę. W grudniu 2017 r.