Lekcja dla unijnych notabli
Neosędzia Jerzy Daniluk, czyli lekcja dla unijnych notabli
KPO zaakceptowany, ale czy będą pieniądze z Brukseli? Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen oświadczyła, że w prezydenckiej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym brakuje prawa sędziów do badania niezależności i bezstronności sędziów. W tym samym czasie, jakby na przekór, w Izbie Karnej SN zapadł wyrok w sprawie bezstronności sędziego. Oparty nie na prezydenckiej nowelizacji, a na przepisach procedury karnej, które pozwalają sądowi z urzędu badać, czy sąd był „należycie obsadzony”. Pytanie: czy w ramach tego przepisu można badać sposób powołania sędziego? Tego najbardziej boi się władza: kwestionowania powołań z udziałem neoKRS, co konsekwentnie robi Trybunał w Strasburgu.
Zanim ten wyrok zapadł, usiłowano sędziów zastraszyć dyscyplinarkami. Chodziło o bezstronność neosędziego Jerzego Daniluka. To postać symboliczna. Zbigniew Ziobro uczynił go wiceprezesem Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Teoretycznie orzekał w sądzie okręgowym, ale prezesował apelacyjnemu. Jako wiceprezes SA w Lublinie został delegowany do Sądu Okręgowego w Siedlcach, dzięki czemu pobierał dodatek mieszkaniowy i „kilometrówkę”. Dostał też fuchę komisarza wyborczego (ponad 5 tys. zł miesięcznie). Wreszcie, dzięki nominacji neoKRS, został sędzią i prezesem SA. Tę błyskotliwą karierę trzyosobowy skład Izby Karnej SN, pod przewodem sędziego Jarosława Matrasa, uznał za dowód na szczególne relacje sędziego Daniluka z władzą, które powodują wątpliwość co do jego bezstronności w procesie, w którym stroną był Skarb Państwa. Dodatkowym obciążeniem był patologiczny przebieg jego nominacji przed neoKRS.
Zanim Izba Karna orzekła, sędzia Daniluk złożył doniesienie na sędziów do I prezes SN, żądając wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. W grę wchodził delikt „kwestionowania skuteczności powołania sędziego” z ustawy kagańcowej.