Prezes rządzącej partii nieoczekiwanie odwołał kolejne terenowe spotkania z działaczami, ale nie przestał mówić. Udzielił wywiadu – jeśli tak można nazwać dworską pogawędkę – tygodnikowi „Sieci”. Całe fragmenty tego tekstu mogłyby być żywcem czytane w następnym skeczu kabaretu Neo-Nówka, który swoimi żartami z PiS (często, trzeba przyznać, mało wybrednymi) zrobił furorę na kabaretowym festiwalu w Koszalinie, a potem „zaorał internet” (więcej „Z władzy lepiej się nie śmiać”). Jarosław Kaczyński – skądinąd dysponujący pełnią władzy państwowej – opowiada redaktorom, że czuje się w kraju prześladowany; ba, osobiście jest zagrożony jak niegdyś ks. Jerzy Popiełuszko, ofiara SB. Dowiadujemy się, że prezesa atakują dziś „skrajnie brutalne, wysłane przez Donalda Tuska bojówki”, które rzuciły jajkiem w stronę przewożącej prezesa kolumny limuzyn. Tenże Tusk – podkręca narrację Kaczyński – działa na obce zamówienie, reprezentuje „siły antypolskie, odrzucające demokrację, korzystające bezwzględnie ze zgromadzonych zasobów i przewagi instytucjonalnej”. W dodatku „organizuje wielkie kampanie kłamstwa przez swoje media”. Tusk i stojąca za nim część społeczeństwa wręcz „animalizują” (to słowo będzie przebojem) kraj. Zatem właśnie ze względów bezpieczeństwa – jak można się domyślić – prezes musiał przerwać spotkania z Polakami. Kolejne części wywiadu pomijam, choć z żalem.
Co do przerwanego objazdu prawda wydaje się mniej dramatyczna (polecam analizę Cezarego Michalskiego