Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zatruta Odra. Tusk: Władza robi wszystko, żeby coś ukryć

Wędkarze wyławiają martwe ryby z rzeki koło Zielonej Góry. Wędkarze wyławiają martwe ryby z rzeki koło Zielonej Góry. Władysław Czulak / Agencja Wyborcza.pl
Wciąż nie wiemy, co i kto spowodował katastrofę w ekosystemie Odry, choć jej pierwsze symptomy były widoczne kilkanaście dni temu. „Dowiedziałem się za późno” – mówił premier Morawiecki. Donald Tusk uważa, że brak działań w tej sprawie przypomina aferę respiratorową.

„Nie szukałbym z jakąś mściwą satysfakcją odpowiedzialnych za to, co stało się na Odrze jeśli chodzi o ministrów, ale prawdopodobnie i premier powinien zastanowić się tutaj nad swoją przyszłością. Ja bym zdymisjonował ministrów za to, co się nie stało z katastrofą na Odrze” – mówił w piątek w TVN24 Donald Tusk, przewodniczący PO. Jego zdaniem obowiązkiem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, a także ministrów rządu było przebywanie z ludźmi od początku katastrofy, poważne traktowanie ich lęku i rozpaczy.

„Niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ta władza – i to jest ta zbrodnia PiS-u w sprawie Odry – od pierwszych dni nie tylko, że lekceważy, ale zdaje się, że robi wszystko, żeby coś ukryć” – dodał. Mówił też o „zaskakującym braku działań”, które przypomina – w większej skali – unikanie rozwiązania afery respiratorowej. „Smród nie tylko wokół śniętych ryb, ale wokół całej tej sprawy, roznosi się po całej Polsce” – powiedział lider PO.

Zdaniem minister klimatu i środowiska Anny Moskwy to nie rtęć, a wysoki poziom zasolenia Odry spowodował wymieranie ryb w rzece. Tymczasem, jak po kontroli poselskiej ustalił Piotr Borys z PO, KGHM między 29 lipca a 10 sierpnia zrzucił do Odry ogromne ilości słonej wody z flotacji rud i kopalni.

Laboratorium odmówiło badania śniętych ryb

”Pobrano blisko 300 próbek wody i wykonano blisko 5 tys. analiz, m.in. nasycenia tlenem, przewodności elektrycznej, zawartości siarczanów, fosforu, związków azotu” – powiedziała na sejmowej komisji zwołanej w sprawie katastrofy ekologicznej na Odrze Magdalena Gosk, zastępca Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. Jej zdaniem pobory prób rozpoczęto 28 lipca. Wyjaśniła, że w próbkach ze wszystkich punktów kontrolnych wykryto znacznie podwyższone wartości tlenu. Dodatkowo w próbkach pobranych w województwie opolskim stwierdzono wysoki poziom przewodności elektrolitycznej, podwyższoną wartość pH oraz nieco podwyższone wartości chlorków.

Próbki ze Śląska z kolei pokazały wysokie stężenia chlorków, związane z tym wysokie przewodnictwo elektrolityczne, a także wysokie stężenie sodu. Gosk podkreśliła, że na wyniki wszystkich analiz mogły mieć wpływ rekordowo niskie stany wód Odry.

Marek Gróbarczyk, sekretarz stanu w ministerstwie infrastruktury powiedział że pierwsze śnięte ryby zauważono na rzece już 17 marca i wówczas rozpoczęto badania. Obecnie, dodał, działania resortu skupiają się na stawianiu zapór na rzece i odławianiu martwych ryb.

Tymczasem jak donosi „Gazeta Wyborcza” śnięte ryby wyłowione z Odry pod koniec lipca zostały spalone. A to one mogły być kluczowym dowodem przeciwko tym, którzy przyczynili się do zatrucia rzeki. Do ich zbadania próbowali doprowadzić sami wędkarze, którzy zgłosili się do laboratorium Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach. Bezskutecznie. Jak tłumaczy gazecie Robert Suwada, dyrektor zarządu okręgu wrocławskiego Polskiego Związku Wędkarskiego powiedziano im, że badanie jest niemożliwe bo brakuje potrzebnych odczynników.

Minister Moskwa: nie wykryto obecności substancji toksycznych

Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała w poniedziałek na konferencji prasowej, że żadna z próbek badanych przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska do tej chwili nie wykazała obecności substancji toksycznych w wodzie z Odry. Nie znaleziono także pestycydów ani metali ciężkich, także w rybach. Prowadzone są dalsze badania, które mają wskazać przyczyny skażenia rzeki. Pod uwagę brane są trzy hipotezy, co mogło zatruć Odrę. Pierwsza zakłada potencjalne przedostanie się substancji toksycznej, czy to w wyniku działalności przedsiębiorstw funkcjonujących nad Odrą, czy też nielegalnych zrzutów do rzeki. Druga hipoteza bierze pod uwagę przyczyny naturalne: wysoka temperatura, niski stan wody i wzrost stężeń zanieczyszczeń. W trzecim wariancie badana jest możliwość odprowadzenia do Odry dużej ilości wód przemysłowych, w których jest dużo chloru, a ten mógł potencjalnie uruchomić zanieczyszczenia z osadów dennych.

Minister Moskwa podkreśliła też, że ujęcia wody pitnej są badane regularnie przez sanepid. Żadne z badań nie wykazało jakichkolwiek przekroczeń. „Coraz bardziej oddalamy hipotezę o substancji toksycznej, tym samym przybliżając się do tego argumentu uwarunkowań naturalnych” – powiedziała minister Moskwa. Zaznaczyła też, że substancji toksycznej nie wykluczono i jest ona poszukiwana innymi metodami. Według zastępczyni Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Magdy Gosk stan Odry stabilizuje się, parametry wracają do stanu typowego dla rzeki o tej porze roku. Zasolenie wody wciąż jest jednak wysokie. GIOŚ pobrał do tej pory 250 próbek, z których wykonano 5 tysięcy analiz. „Zbadaliśmy 30 parametrów fizykochemicznych wody, przede wszystkim te, które budziły niepokój, czyli wysokie przewodnictwo, które oznacza podwyższone zasolenie, wysokie natlenienie wody i zasadowy jej odczyn” – podkreśliła Gosk. Próbki pobierane są codziennie, a punkty zlokalizowane są w każdym z powiatów. Codziennie też badana jest zawartość rtęci i innych metali ciężkich. Próbki wody z Odry zostały przesłane do Czech, Holandii i Wielkiej Brytanii w celu ich weryfikacji. Państwowy Instytut Weterynaryjny prowadzi badania na próbkach ryb, wykluczono rtęć i metale ciężkie jako powód ich śnięcia.

Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk podczas wspólnej konferencji prasowej informował, że na Odrze po stronie polskiej rozłożono siedem zapór, które umożliwiają usuwanie śniętych ryb szybko i w dużych ilościach. Polscy strażacy zaoferowali stronie niemieckiej ponad 700 metrów zapór, ale jak informował minister – nadal nie ma na nią odpowiedzi.

Hołownia: Polacy potrzebują prawdziwych informacji

„Po trzech tygodniach od katastrofy nie mamy podstawowych informacji dotyczących zaangażowania władz centralnych i państwa w wyjaśnienie przyczyn katastrofy ekologicznej i usuwania jej skutków” – mówił we wtorek Szymon Hołownia, lider Polski 2050. Jego zdaniem poszkodowani z terenów przy Odrze zostali przez rząd pozostawieni sami sobie. „Nie mają informacji, co dalej z ich bezpieczeństwem, życiem, pracą i przyszłością” – tłumaczył. I zadeklarował: „Zmusimy rząd do przekazywania Polakom prawdziwych informacji”.

Komendant główny policji w sobotę wyznaczył milion złotych nagrody za pomoc w ustaleniu, kto zatruł Odrę. Następnego dnia wpłynęły setki zgłoszeń, które aktualnie są analizowane.

Czytaj też: „Katastrofa ekologiczna z kryminałem w tle”. Zachód o zatrutej Odrze

Morawiecki: Potrzebne surowsze przepisy

„Dla mnie ważne jest, żeby – jeśli doszło do zatrucia toksynami – takie rzeczy się nie powtarzały. Jutro podczas spotkania Rady Ministrów będzie temu poświęcona specjalna debata, jak zaostrzyć przepisy przeciwko przestępcom, którzy zrzucają różne szkodliwe substancje do cieków wodnych, rzek, jezior” – mówił premier Morawiecki w poniedziałek 15 sierpnia w czasie konferencji w nadodrzańskiej miejscowości Uraz. I dodał: „Nie przesądzam, co tutaj się stało, tylko zaznaczam, że kary powinny być dużo bardziej surowe. Zrobię wszystko, żeby nie tylko do końca wyjaśnić przyczyny tego fatalnego ekologicznego zdarzenia, ale żeby tworzyć mechanizmy prewencyjne tam, gdzie można to zrobić”. Informację o rtęci nazwał fake newsem (niżej szczegóły).

Jak podkreślił, „na pewno można było przyspieszyć wymianę informacji między stroną polską a niemiecką. (...) Nie mogę nie wspomnieć o tej sprawie, bo próbowano budować tzw. narrację rtęci, ale spuśćmy już na to zasłonę wstydu za tym działaniem pani marszałek Polak i pana premiera Tuska”.

Niemiecki minister środowiska: Nie było mowy o rtęci

W niedzielę w Szczecinie odbyła się wspólna konferencja ministrów środowiska Polski i Brandenburgii. Dopytywany przez dziennikarzy o wyniki niemieckich badań Axel Vogel stwierdził: „Wskazaliśmy, że stwierdziliśmy w Odrze wysokie wartości pH, które mogą działać toksycznie, nie możemy jednak wyjaśnić dlaczego”. Zaprzeczył, jakoby przekazał polskiej stronie informację o rtęci, którą podała w mediach społecznościowych, powołując się na niego, m.in. marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak. 12 sierpnia pisała na Twitterze: „To jednak prawda. Axel Vogel minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali. Nie ma jeszcze badań samych ryb. Strona niemiecka ma mieć je jeszcze dziś”.

Alex Vogel uściślił, że tłumacz pytał o substancję, „która parzy ręce”, a nie konkretnie o rtęć.

Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa w Szczecinie zapewniała, że badania nie wykazały w wodzie obecności rtęci ani innych metali ciężkich. Przyczyna zatrucia Odry wciąż jest więc nieznana.

Poza śniętymi rybami w Odrze i okolicach znajdowano od kilku dni martwe ptaki czy bobry. Odra przepływa przez pięć województw: zachodniopomorskie, lubuskie, dolnośląskie, opolskie oraz śląskie. Płynie do Polski z Czech, a potem na długim odcinku jest rzeką graniczną między naszym krajem i Niemcami.

Sześć beczek z podejrzaną substancją

W niedzielę w zatrutej Odrze, w rejonie Czelina na Pomorzu Zachodnim, ktoś odkrył beczki z podejrzaną substancją. Na miejsce dotarli strażacy zabezpieczający znalezisko oraz Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska.

Na razie nie wiadomo, co się w nich znajduje. Prawdopodobnie jest to substancja ropopochodna.

Morawiecki: Dowiedziałem się za późno

W sobotę rano podczas spotkania w Szczecinie samorządów gmin, których dotknęła katastrofa, szef PO mówił: „Nie wyobrażam sobie, żeby w takiej sytuacji nie obradował permanentnie sztab kryzysowy na czele z najważniejszymi urzędnikami”. I dodał: „Kryzys trwa 18 dni. Ta zwłoka w podejmowaniu działań przez władze też trwa blisko 18 dni. Nie zastąpimy tutaj rządu, zastanowimy się, co musi zrobić rząd i co możemy zrobić niezależnie od rządu. (...) Wydaje się konieczne wprowadzenie stanu nadzwyczajnego w czterech województwach zlewni Odry. Nie chodzi o sianie paniki, ale o zapewnienie mieszkańców w tym obszarze, że państwo panuje nad sytuacją i jest gotowe do pewnych kroków finansowych”.

Chwilę później swoją konferencję zorganizował w Gorzowie Wielkopolskim premier i inni członkowie rządu. „Dramat ekologiczny jest poważny, jest zadaniem dla wszystkich służb, one działają, choć doszło do opieszałości niektórych, do zbyt wolnych reakcji, dlatego zarządziłem codzienne raportowanie i wyciągnąłem konsekwencje kadrowe. Mogą być wyciągane kolejne” – zaczął Morawiecki.

Powtarzał: „Chcemy znaleźć winnych i ukarać sprawców tego ekologicznego przestępstwa. Doszło do zrzutu jakichś substancji, które wywołują takie efekty. Uzgodniłem z MSWiA i policją, że będzie przeznaczona specjalna nagroda, aby jak najszybciej dojść do tego, kto jest sprawcą”. Wiceszef MSWiA dodał, że wyniesie ona 1 mln zł.

W odpowiedzi na poranne wezwanie Donalda Tuska premier mówił: „Proszę wszystkie siły polityczne, aby to nasze wspólne dobro nie było wykorzystywane, chcemy ponadpartyjnie przystąpić do likwidacji skutków tego, co się wydarzyło”. Zapewniał, że codziennie badane są wszystkie ujęcia wody w okolicach Odry. Natomiast Wąsik dodał, że po południu w Warszawie „odbędzie się sztab zarządzania kryzysowego, także przez następne dni będziemy odbierali stosowne informacje”.

Premier dopytywany przez dziennikarzy, kiedy dokładnie dowiedział się o tym, co dzieje się z Odrą, odparł, że było to dopiero 9 sierpnia wieczorem albo 10 sierpnia. „Dowiedziałem się na pewno za późno, dlatego mówię o opieszałości”. Skrytykował także wiceministra infrastruktury, który nad brzegiem Odry w czwartek żartował, że może się w niej wykąpać. „Nie należy sobie żartować z tej sytuacji, ten komentarz był zbędny i niezręczny”.

Śnięte ryby w rzece Ner. Alert RCB

Tymczasem w sobotę 14 sierpnia łódzki wojewoda Tobiasz Bocheński zwołał posiedzenie sztabu kryzysowego w związku z podobną sytuacją na rzece Ner, która jest dopływem Warty – na granicy powiatów poddębickiego i łęczyckiego. Tam również znaleziono śnięte ryby. „Na razie trwają badania. Monitorujemy i analizujemy sytuację. Znaczną liczbę śniętych ryb znaleziono na rzece Ner w trzech miejscach” – mówi rzecznik wojewody Dagmara Zalewska, którą cytuje „Dziennik Łódzki”.

„Wczoraj w godzinach nocnych trwały czynności na terenie całego koryta rzeki Ner. Zostały zabezpieczone próbki zarówno wody, jak i ryby i oddane do badań. Z ustaleń strażaków wynika, że w okolicy trzech miejscowości: Zbylczyce, Zimne i Parski znaleziono około 200 martwych ryb. Stwierdzono również ślady po oleistej substancji” – napisały w sobotę w specjalnym komunikacie służby łódzkiego wojewody.

Ner płynie przez województwa łódzkie i wielkopolskie. Mieszkańcy pobliskich miejscowości dostali alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa: „W związku z dzisiejszym wnioskiem wojewody łódzkiego dot. zagrożenia ekologicznego, do mieszkańców 2 powiatów woj. łódzkiego wysłano ALERT RCB. Uwaga! Zanieczyszczona woda w Nerze. Nie wchodź do wody i nie korzystaj z niej. Nie jedz i nie łów ryb. Śledź komunikaty”. W niedzielę alert RCB wysłano również mieszkańcom powiatu kolskiego (woj. wielkopolskie), graniczącego z woj. łódzkim. Oznacza to, że alert wydano już w sumie dla powiatów: łęczyckiego, poddębickiego i kolskiego. RCB apeluje, by nie wchodzić do Neru, nie korzystać z wody z tej rzeki i słuchać komunikatów.

Minister Moskwa: Rtęć nie była powodem śnięcia ryb

Do przypadków masowego śnięcia ryb w Odrze dochodziło od dwóch tygodni. – Pierwsze przypadki wędkarze zgłosili 27 lipca powiedział „Polityce” Robert Suwada, dyrektor biura wrocławskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego. – Od razu jako związek zwróciliśmy się do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu o zbadanie wody z rzeki. Dzień później potwierdziliśmy kolejne przypadki i wysłaliśmy ponowną prośbę o badania. Mam przed sobą na biurku dokumenty z tego dnia z Inspektoratu.

Według Suwady badania wykazały, że w wodzie jest mezytylen, związek działający toksycznie na wszystkie organizmy wodne, choć wówczas nie stwierdzono go jeszcze w okolicach Wrocławia. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska podał w czwartek, że „aktualne wyniki nie potwierdzają obecności substancji toksycznych, w tym mezytylenu, na całym badanym odcinku rzeki, obejmującym pięć województw”.

Niemieckie media pisały w piątek z kolei, że pierwsze badania wody w Odrze wykazały obecność rtęci. Jednak, jak podała telewizja rbb24, za wcześnie, by rozstrzygnąć, że to ten metal odpowiada za katastrofę ekologiczną w granicznej rzece. Krajowy Urząd Kryminalny w Brandenburgii prowadzi śledztwo w sprawie zatrucia Odry toksynami. Jak podaje tygodnik „Die Zeit”, powołując się na słowa rzeczniczki LKA, „jasne jest, że problem ma swój początek w Polsce”. Niemieccy obrońcy przyrody zakładają daleko idące konsekwencje dla Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. „Skutki są po prostu straszne” – powiedział zastępca dyrektora parku narodowego Michael Tautenhahn w piątek rano gazecie „Deutsche Presse-Agentur”. „Dla parku narodowego jest to po prostu katastrofa” – dodał.

Po kolejnych badaniach w Niemczech brandenburski minister środowiska Axel Vogel przekazał mediom, że powodem tak masowego skażenia ekosystemu rzeki mogło być wysokie stężenie soli w wodzie. Niemcy narzekają na słabą komunikację ze strony polskich instytucji. „Dają wyraźnie do zrozumienia, że same za mało wiedzą, żeby powierzać nam informacje” – mówił Vogel.

W sobotę przed południem potwierdziła to na Twitterze minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. „Otrzymaliśmy oficjalnie od strony niemieckiej aktualne wyniki badań wody. Nie stwierdzono obecności rtęci. Analizy po obu stronach granicy wykazują wysokie zasolenie. W Polsce trwają kompleksowe badania toksykologiczne. Poinformujemy o kolejnych wnioskach” – napisała szefowa resortu.

Wczesnym wieczorem w kolejnym wpisie na Twitterze minister poinformowała, że pierwsze wyniki toksykologicznych badań wykluczyły rtęć jako powód śnięcia ryb. „Mamy pierwsze wyniki toksykologii ryb. Państwowy Instytut Weterynajny przebadał 7 gatunków. Wykluczył rtęć jako powód śnięcia ryb. Czekamy na wyniki badań kolejnych substancji” – napisała min. Moskwa.

Pod koniec dnia zamieściła ostatniego tweeta: „Państwowy Instytut Weterynaryjny zakończył badania ryb na obecność metali ciężkich. Wykluczył metale ciężkie jako powód śnięcia ryb. Trwają dalsze analizy”.

Marszałek domaga się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej

W piątek marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak poinformowała w mediach społecznościowych, że jej urząd złoży wniosek o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. „Pod żadnym pozorem nie wolno zbliżać się do Odry, poić zwierząt” – stwierdziła. Kilka godzin później, także w mediach społecznościowych, oskarżyła rząd o bierność w obliczu „największej katastrofy ekologicznej w Polsce Zachodniej od wielu lat”. „Nikt nie ostrzegł ludzi. PiS odebrał samorządom kompetencje, powołał Wody Polskie – teraz boleśnie doświadczamy, czym jest centralizacja” – wyjaśniła.

Odpowiadając na oficjalne wezwanie marszałek Polak o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, wojewoda lubuski Władysław Dajczak (PiS) odpowiedział, że nie ma takiej potrzeby.

„Dziś [w piątek] zostanie wydana decyzja o zamknięciu dostępu do Odry" – przekazał w piątek wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki.

Z kolei zielonogórski okręg Polskiego Związku Wędkarskiego zawiesił akcję wyławiania martwych ryb. O zachowanie szczególnej ostrożności zaapelował Mirosław Kamiński, prezes związku. Wprowadził też zakaz wędkowania nie tylko na Odrze, ale na jej wszystkich dopływach. „Prosimy o ostrożność i unikanie kontaktu z wodą” – ostrzegł w komunikacie.

Czytaj też: W rzekach można brodzić po kolana. Wysychają błyskawicznie

Minister: wina Platformy

Po wielu dniach, kiedy obywatele (wędkarze, aktywiści, ekolodzy) ratowali obszar zatrutej Odry, najwyższe władze zaczęły w końcu wysyłać jasne sygnały, z jak potężną katastrofą ekologiczną mamy do czynienia. Premier Mateusz Morawiecki 11 sierpnia w mediach społecznościowych uspokajał wprawdzie, że „polskie rzeki to nasz narodowy skarb i przyszłość, dlatego wszystkie państwowe służby działają w tej sprawie z najwyższą intensywnością. Truciciele nie pozostaną bezkarni!”.

Dzień później, w piątek, Morawiecki zdecydował o dymisjach szefa Wód Polskich i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. Napisał na Facebooku: „Sytuacja związana z zatruciem jednej z największych polskich rzek – Odry, w ciągu kilkunastu godzin stała się najważniejszym tematem publicznej debaty. Całkowicie podzielam Państwa obawy i oburzenie związane z tą sprawą i zrobię wszystko, co tylko możliwe, by jak najszybciej zminimalizować skutki skażenia i jego wpływ na ekosystem. (...) Winnych tego skandalu, tego ekologicznego przestępstwa o ogromnej skali – chcemy jak najszybciej znaleźć i ukarać jak najsurowiej! Poleciłem działanie odpowiednim służbom. Sytuacji, z którą mamy do czynienia, w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale z pewnością reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej”.

Premier Mateusz MorawieckiKrystian Maj/Kancelaria Prezesa RMPremier Mateusz Morawiecki

W czwartek 11 sierpnia w Cigacicach (woj. lubuskie) z mediami spotkali się przedstawiciele Ministerstwa Środowiska i Klimatu, a także resortów infrastruktury i obrony narodowej oraz Wód Polskich. Wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski zapewniał, że w ciągu tygodnia zostaną ujawnione wyniki badań wody z Odry.

Równolegle Witkowski mówił o wcześniejszych problemach w Warszawie z oczyszczalnią „Czajką” oraz zrzutem ścieków do Motławy w Gdańsku – oboma miastami zarządzają prezydenci związani z opozycją: Rafał Trzaskowski i Aleksandra Dulkiewicz. Oskarżył też „samorządy platformiane” o „zrzucanie ścieków” do rzeki.

W krótkiej wypowiedzi minister Witkowski wielokrotnie minął się z prawdą. Przykładowo: do zanieczyszczenia rzeki w Gdańsku doszło nie dwa lata temu, tylko w 2018 r., gdy prezydentem miasta był jeszcze Paweł Adamowicz. Firma Saur Neptun nie pozostała bezkarna, musiała zapłacić 300 tys. zł kary. Ponadto – wbrew jego twierdzeniom – firma nie została sprzedana Francuzom przez Dulkiewicz, do prywatyzacji doszło w 1992 r., gdy prezydent miała 13 lat. A Dulkiewicz doprowadziła do polonizacji spółki: miasto w tym roku odkupiło udziały w firmie i od 1 stycznia będzie jej 100-proc. udziałowcem.

Wypowiedzi polityka towarzyszyło oburzenie mieszkańców, którzy zebrali się w miejscu konferencji. Krzyczeli: „co to ma do rzeczy?”, „o czym pan mówi?”, „od dwóch tygodni ta ławica martwych ryb płynie!”, „co zrobił rząd przez dwa tygodnie, na wczasy pojechał?”.

Czytaj też: Odra – rzeka (nie)szczęścia

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną