Po katastrofie ekologicznej na Odrze rząd PiS przeznaczył 250 mln zł na monitoring rzek i jezior. System wciąż nie działa. Projekt tonie, zaplątany w sieć tajemniczych pośredników i spółek.
Aż 250 mln zł rząd chce wydać na monitoring rzek po zeszłorocznej katastrofie Odry. Nie wiadomo jednak, co i ile konkretnie ma kosztować, a naukowcy, wędkarze i lokalne władze ostrzegają, że ktoś może chcieć tu łowić grubą kasę.
Były wiceminister spraw zagranicznych Sergiusz Najar o tym, jakim kłopotem są nasze niby otwarte granice. Dlaczego sprawiają, że nie potrafimy dogadywać się z sąsiadami, co kończy się takimi sporami jak ten w Turowie czy w sprawie Odry.
Nie potrzebujemy do ochrony Odry służby z bronią, paralizatorami i pałkami. Koniec końców grozi nam brak wody w kranach, a w wariancie równie mało optymistycznym będziemy płacić horrendalne rachunki za uzdatnianie wody – mówi o ustawie odrzańskiej Jacek Engel, prezes Fundacji Greenmind.
Podobno ryby głosu nie mają. Jednak tysiące ton rybich trucheł odławianych z Odry w ubiegłym roku bezgłośnie przemawiały do wyobraźni. Dziś znamy rachunek strat.
Najpierw udawano, że tematu nie ma, potem sprawę bagatelizowano, a gdy media zalały przejmujące obrazy martwych ryb, ruszyła propaganda.
Są lepsze i gorsze ryby, i nie chodzi tylko o smak albo cenę. Czego się wystrzegać? Uwaga: amatorzy krewetek też powinni uważać, co kupują. Chyba tylko hodowcy karpia śpią w Polsce spokojnie.
Ministerstwo środowiska Brandenburgii zamierza zaskarżyć w polskim sądzie administracyjnym decyzje dotyczące regulacji Odry. Jednocześnie w Polsce pięć resortów pracuje nad ustawą w sprawie rewitalizacji rzeki.
Miała być współpraca, powołano nawet wspólną komisję ekspertów do zbadania przyczyn sierpniowej katastrofy ekologicznej w Odrze. Ostatecznie są odrębne raporty i różne wnioski.
Naukowcy wskazują, że plany dalszej regulacji Odry nie tylko nie są sposobem na odrodzenie się jej ekosystemu, ale zwiększą ryzyko powtórki katastrofy. Dotyczy to także Wisły i innych rzek.