Dokąd płynie kasa na rzeki
Dokąd płynie kasa na rzeki? Czyli kto i jak próbował zarobić, wykorzystując katastrofę Odry
Dr inż. Dariusz Ulikowski od 31 lat pracuje w olsztyńskim Instytucie Rybactwa Śródlądowego (IRS), przez ostatnie cztery kierował Zakładem Rybactwa Jeziorowego w Giżycku. Szykował się do wyjazdu w teren, gdy zobaczył kawalkadę czterech samochodów. – Zajechały z dużą prędkością, jak na filmach. Z jednego wysiadł dyrektor IRS i zażądał zwołania załogi, po czym przedstawił prawnika, a ten przedstawił zarządzenie dyrektora, że z powodu utraty zaufania odwołuje mnie z funkcji – opowiada. Powodem miały być nieprawidłowości, o których dyrektor dowiedział się ponoć z niewiadomego źródła.
Ten specyficzny „zajazd” odbył się 12 lipca 2023 r. – dokładnie w dniu publikacji w POLITYCE materiału „Łowy w mętnej wodzie”. Ujawniliśmy w nim kulisy dwóch projektów monitorowania polskich wód. W obu kluczową rolę odgrywa IRS, a dr inż. Ulikowski był jedną z osób, które wskazywały zagrożenia.
Na fali odrzańskiej katastrofy
Początek sprawie dała katastrofa ekologiczna na Odrze z 2022 r., gdy z powodu tzw. złotej algi wyginęło 360 ton ryb. Rząd zareagował z opóźnieniem, zrzucał z siebie winę, w końcu całą parę skierował w budowę monitoringu (choć według ekspertów najpierw należałoby usunąć przyczyny skażenia).
W 2023 r. ekipa Morawieckiego ogłosiła dwa projekty: w marcu ruszył „Pilotażowy monitoring rzeki Odry w trybie ciągłym”, w czerwcu podpisano umowę z IRS o wartości 250 mln zł na stworzenie „Stałego monitoringu zagrożeń śródlądowych wód powierzchniowych wraz z systemem wczesnego ostrzegania”. Rządowa propaganda ogłosiła, że Odra już jest „najlepiej przebadaną rzeką w Europie”, a miało być jeszcze lepiej, bo ten drugi projekt obejmował wszystkie rzeki i jeziora w Polsce.