Nic nie wskazywało, że rutynowe posiedzenie Rady Mediów Narodowych w poniedziałek, 5 września zakończy się odwołaniem prezesa TVP. Jacek Kurski, który uczestniczył w nim zdalnie, opowiadał o planowanych inwestycjach – remoncie siedziby TVP Info na placu Powstańców i budowie wieżowca na Woronicza. Po czym oznajmił, że musi się rozłączyć, bo jedzie do Skierniewic na otwarcie muzeum im. Jana Olszewskiego. Wówczas szef RMN Krzysztof Czabański złożył wniosek o rozszerzenie porządku obrad o zmiany personalne, a gdy wniosek ten przeszedł, Czabański ogłosił, że chodzi o zdymisjonowanie Kurskiego.
Po chwili było po wszystkim, a nowym prezesem został drugi członek zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz. Pozostali nominaci PiS w RMN (posłowie Piotr Babinetz i Joanna Lichocka), a także sam Matyszkowicz nie byli zaskoczeni wnioskiem Czabańskiego. Z dobrych źródeł słyszymy o tym, że Jarosław Kaczyński zamierza pozbyć się Kurskiego, pisowscy członkowie Rady wiedzieli o tym od pierwszej połowy sierpnia. Wykonanie decyzji zostało jednak odłożone na czas po urlopie prezesa PiS, a cała sprawa była trzymana w tajemnicy nawet przed ważnymi politykami PiS, tak by Kurski nie miał czasu na obronę.
Jak Kurski podpadł Kaczyńskiemu
Szef TVP – jak twierdzą rozmówcy POLITYKI – podpadł Kaczyńskiemu z wielu powodów. Nie dlatego, że zamienił telewizję publiczną w partyjną przybudówkę Zjednoczonej Prawicy, a jej pracowników w działaczy PiS na froncie medialnym, bo to się akurat podobało i nie należy się łudzić, że sytuacja się poprawi. Zarzuty Nowogrodzkiej były inne: natrętne promowanie polityków Solidarnej Polski, lansowanie samego Kurskiego oraz konflikt z Mateuszem Morawieckim. – Nie może być tak, że trzeba co parę tygodni przypominać, by TVP pokazywała premiera – tłumaczy polityk koalicji rządzącej.