Co z nich wyrośnie?
Co z nich wyrośnie? PiS nie odpuścił sobie młodych. Kusi i zasiewa ziarno
Zacząć trzeba od podglebia, tu nie ma drogi na skróty. Na Nowogrodzkiej wiedzą, że proste chwyty typu 500+, 300+ albo 13., 14., a nawet 15. emerytura działają na starsze grupy wyborców, ale najmłodszych nie zwabią zwykłe rozdawnicze tricki. Ich trzeba powoli i delikatnie urabiać. Bo młodość jest przekorna, lubi się buntować, nie ufa partiom i politykom. Najpierw więc młodych należy oswoić. A właściwie to ich podejść – schować szyldy i poza partią, ale pod uważnym partyjnym nadzorem wpajać od najmłodszych lat narodowo-katolickie wartości. „Wychowywać patriotycznie” – jak to oficjalnie określają pisowcy, z prezesem Kaczyńskim na czele. Nieostentacyjnie i nienachalnie wtłaczać do głowy jedynie słuszne narracje – czyli zgoła inaczej niż w przypadku najstarszych wyborców, którym serwuje się turbopropagandę TVP. Ale efekt ma być ten sam: rzesze przekonane, że tylko państwo PiS jest gwarantem suwerenności i dobrobytu.
Słuchając bajdurzenia prezesa podczas jego spotkań z wyborcami, łatwo o wniosek, że PiS nie zależy na poparciu młodych. Bo w imaginarium Jarosława Kaczyńskiego młodzi są zepsuci „ideologią”: LGBT, gender, Zachodu („12-letnie dziewczynki ogłaszają się lesbijkami”); zmanipulowani przez „smarfony” i używki (młode kobiety „dają w szyję”); a do tego wszystkiego, w przeciwieństwie np. do rówieśników z Ukrainy, pozbawieni „rycerskiego” etosu („Tamci młodzi ludzie rzeczywiście pokazują, że można być naprawdę kimś dzielnym, odważnym, można być naprawdę bohaterem. (…) Chciałbym, żeby w Polsce wśród młodych ludzi było jak najwięcej właśnie takich rycerzy”). Być może nawet Kaczyński sam w to wierzy, ale jego opowieści mają zarazem konkretny, cyniczny cel. Jak słyszymy w PiS: chodzi o wykreowanie sporu pokoleniowego wokół spraw światopoglądowych.