Jeśli Daniel Obajtek liczył, że za sprawą świąt wszyscy zapomną o burzy wokół fuzji Orlenu z Lotosem i tajemniczej umowy z Saudi Aramco przewidującej sprzedaż 30 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej, to się przeliczył. Burza się rozkręca, przybywa pytań, mnożą się wątpliwości. A odpowiedzi brak, bo prezes PKN Orlen zasłania się tajemnicą handlową i odmawia współpracy nawet z kontrolerami NIK. Najwyższa Izba Kontroli wszczęła badanie stanu bezpieczeństwa paliwowego w sektorze naftowym i wpływu nań fuzji PKN Orlen z Lotosem i PGNiG, ale wygląda na to, że wiele nie skontroluje.
Jakby tego było mało, wraz z nowym rokiem pojawiły się kolejne wątpliwości, tym razem dotyczące polityki cenowej koncernu. Od 1 stycznia wzrosły akcyza i opłata paliwowa, a stawka podatku VAT czasowo obniżona do 8 proc. wróciła do dawnych 23 proc. To oznacza wzrost obciążeń fiskalnych, w przybliżeniu 0,75–1 zł na litrze paliwa. Tymczasem ceny nie wzrosły, bo tuż przed sylwestrem Orlen zdecydował się obniżyć hurtowe ceny paliw o tyle, o ile wzrosnąć miało obciążenie fiskalne. Zbieg okoliczności? Oczywiście, że nie. Orlen przyznał, że czekał z obniżką do końca roku, choć mógł ją wprowadzić już wcześniej, bo – jak wyjaśnił prezes Obajtek – nie chciał destabilizować rynku. Dzięki tej trosce o rynek pod koniec roku koncern zanotował potężne zyski, ale czuje się rozgrzeszony, bo 1 stycznia, mimo wzrostu podatków, cen nie podniósł. Dlatego Obajtek nie rozumie stawianych mu zarzutów, uważa, że postąpił dobrze. „Będę prowadził koncern odpowiedzialnie i nie pozwolę na politykierstwo opozycji” – oświadczył, a politycy PiS mu przyklasnęli, bo noworoczna operacja cenowa Orlenu była z pewnością koordynowana przez Nowogrodzką.
Jednak taka operacja jest typowym niedozwolonym przez prawo antymonopolowe nadużywaniem przez Orlen rynkowej pozycji dominującej.