Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kodeks wyborczy last minute, czyli wybory na miarę PiS

. . Anna S. Kowalska / Polityka
PiS z poparciem Kukiz’15 przyjął kodeks wyborczy. Zorganizowane według niego wybory będą nieuczciwe, choć zgodne z prawem. Tyle zostało z praworządności po siedmiu latach rządów PiS.

Na drugie czytanie ustawy zmieniającej prawo wyborcze PiS przyszedł z poprawkami (było ich 21). Jak to w tej partii bywa, zachował je w tajemnicy – posłanka Barbara Bartuś nie chciała podczas drugiego czytania zdradzić nawet ogólnie, czego dotyczą. Tradycyjnie członkowie sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach dostali je niedługo przed posiedzeniem. Minister Janusz Cieszyński (ten od zakupu respiratorów w czasie pandemii), który będzie ważną postacią przy organizacji wyborów jako zajmujący się sprawami cyfryzacji, na pytanie, co na kolejne poprawki powie rząd, odpowiadał krótko: „przyjąć” (jeśli była to poprawka PiS) lub „odrzucić”(jeśli była nie z obozu władzy). Biuro Legislacyjne nie komplikowało sprawy uwagami, wszystko poszło sprawnie. Podobnie z głosowaniem na sali plenarnej. I tak oto PiS uszył sobie wybory niczym garnitur na miarę.

Czytaj też: PiS zmienia kodeks wyborczy w oderwaniu od realnych problemów

Jak dowieźć elektorat PiS

Zmiany kodeksu wyborczego reklamowano jako „profrekwencyjne” i protransparentne. I tak, przyjęte zmiany zachęcają do udziału w wyborach potencjalny elektorat PiS (dodatkowe lokale wyborcze w miejscowościach „kościelnych” – jak je określił prezes PiS czy obowiązek dowożenia wyborców) i utrudniają udział w wyborach Polakom za granicą (nie zachowano wprowadzonej w pandemii możliwości głosowania korespondencyjnego). Opozycja też zgłosiła profrekwencyjne poprawki: głosowanie korespondencyjne, za pośrednictwem internetu, przywrócenie prawa do głosowania za okazaniem paszportu (ważne dla głosujących mieszkających za granicą, którzy w czasie wyborów będą w Polsce).

Reklama