Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Wniosek o pieniądze z KPO. Morawiecki jak wrzucał, to kucał

Mateusz Morawiecki Mateusz Morawiecki Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Wypowiedzi premiera i jego współpracowników o składaniu wniosku o unijne fundusze przypominają słynny wierszyk Juliana Tuwima o tym, jak Grześ wrzucał list do skrzynki...

Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?
– List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!
– Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się, kochanie!
– Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!

Tym listem, który premier miał wrzucić do skrzynki, jest wniosek do Brukseli o unijne pieniądze z Krajowego planu Odbudowy. W wywiadzie Mateusza Morawieckiego dla portalu interia.pl premier składa taką oto deklarację: „Chcemy złożyć go w porozumieniu z Komisją Europejską w najbliższym czasie, kiedy tylko przez nasz parlament przejdą ustawy, które są efektem kompromisu z Unią Europejską”. Po chwili szef rządu dodaje: „Chcemy to zrobić w uzgodnieniu z Komisją Europejską, aby nie dostać czarnej polewki. Planujemy uzgodnić tryb procedowania wniosku o KPO. To jest bardzo poważna sprawa, nie będziemy tego robić pochopnie”.

Czytaj też: Senat odsyła ustawę z poprawkami. I liczy jeszcze na Brukselę

A skrzynka była czerwona, a koperta… no, taka… tego…

Dziennikarze nie drążą tematu i o nic w tej sprawie nie dopytują. Trochę szkoda, bo czytelnikowi niedotkniętemu ciężką sklerozą mogła po tej wypowiedzi premiera wybuchnąć głowa. Morawiecki mógłby, a może nawet powinien parę rzeczy wyjaśnić. Ciąg wypowiedzi – zarówno jego, jak i polityków z jego otoczenia – układa się bowiem w całkiem niezrozumiałą całość.

Reklama