KATARZYNA KACZOROWSKA: – Właśnie opisał pan, że Patrycja Kotecka, żona ministra sprawiedliwości, w 2010 r. blisko 150-metrowe mieszkanie kupiła od byłego współpracownika SB. I człowieka powiązanego biznesowo z Jackiem Kotasem z Grupy Radius, który wytoczył panu proces za opisanie jego związków z rosyjskimi oligarchami i mafią. Pierwsze pytanie brzmi: przecież nikt nie sprawdza sprzedawcy mieszkania w zasobie archiwalnym IPN. I to jeszcze w 2010 r., kiedy Ziobro był poza rządem.
TOMASZ PIĄTEK: – Za tym pytaniem stoi założenie, że Patrycja Kotecka nie wiedziała, kim jest jej deweloper, który sprzedał jej mieszkanie. Ona sama przedstawia taką wersję. Twierdzi, że kupiła drogie, luksusowe mieszkanie bez zniżki od człowieka, którego znalazła przypadkowo w internecie, a potem spotkała tylko dwa razy w życiu. Niestety, za dużo mamy przypadków w tej historii, żeby założyć, że to tylko przypadki.
Czytaj też: Rodzina PiS na swoim, czyli dojenie państwowych spółek
Co więc jest ważne w tej sprawie?
Dla zrozumienia sprawy kluczowa jest deweloperska Grupa Radius, z którą współpracował Andrzej Kozłowski, deweloper Koteckiej. Współzałożyciel Grupy Radius, miliarder Robert Szustkowski przez lata utrzymywał ścisłe związki z kremlowskimi oligarchami Andriejem Skoczem i Lwem Kwietnojem. Niepokojąca koneksja? Niestety, takich jest więcej.
To znaczy?
Po pierwsze, wygląda na to, że Kotecka nie była jedyna. Menedżerzy Grupy Radius mają bowiem niejakie doświadczenie w oferowaniu nieruchomości politykom tzw. dobrej zmiany. Drogą nierównej wymiany przekazali Adamowi Glapińskiemu podwarszawską posiadłość z pałacem.