Opiekunowie dorosłych niepełnosprawnych od urodzenia, niezdolnych do samodzielnej egzystencji, zostaną w Sejmie. W pustym gmachu, bo następne posiedzenie dopiero po świętach wielkanocnych. – Nie mamy innego wyjścia, minister Wdówik nie ma dla nas żadnej propozycji – mówi posłanka Iwona Hartwich, inicjatorka protestu, który zaczął się w 2014 r., był kontynuowany w 2018 r., a 6 marca został ponownie odwieszony. – Władza nas ignoruje i próbuje dzielić środowisko osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin.
Mają jeden postulat: obywatelski projekt ustawy o rencie socjalnej zakładający zrównanie renty socjalnej do wysokości najniższego krajowego wynagrodzenia, czyli 3490 zł (dorośli niepełnosprawni otrzymują teraz miesięcznie 1445 zł). Na spotkanie w ministerstwie przyszli z gotową propozycją kompromisu. Ale nie było do czego go zastosować, bo rządowej oferty dla nich, dla tej konkretnej grupy, po prostu zabrakło. Ministerstwo zajęło się tylko rodzicami i opiekunami osób z niepełnosprawnościami, które, pobierając świadczenie pielęgnacyjne, mają zakaz podejmowania pracy zarobkowej i domagają się prawa dorabiania. – To nie my – mówi Iwona Hartwich. – Nasze dzieci wymagają opieki 24 godziny na dobę. Ja pracuję, ale mój mąż zrezygnował z pracy i to on teraz zajmuje się Kubą.
Poza tym większość rodziców protestujących w Sejmie to ludzie 50 i 60 plus, którzy i tak nie znaleźliby zatrudnienia. Albo starsi, jak 71-letnia Maria, matka 40-letniego Gerarda: – Jak mi zabiorą świadczenie pielęgnacyjne, to ja już naprawdę nie wiem, co zrobię. Walczę o to, żeby mój syn miał za co żyć także po mojej śmierci, żeby nie był skazany na DPS.
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zaproponowało, zamiast świadczenia pielęgnacyjnego dla opiekuna, nowe świadczenie dla osób z niepełnosprawnościami, co miałoby dawać opiekunom możliwość pracy.