Kraj

Spór o Puszczę Karpacką. Ścinanie tych drzew jest jak wejście do Luwru z siekierą

Pikieta przeciwko wycince lasów w Bieszczadach przed Dyrekcją Generalną Lasów Państwowych, 29 września 2020 r. Pikieta przeciwko wycince lasów w Bieszczadach przed Dyrekcją Generalną Lasów Państwowych, 29 września 2020 r. Mateusz Grochocki / East News
W Puszczy Karpackiej dewastuje się dzieła sztuki przyrody i jeszcze oczekuje się za to pochwały – mówi ekolog lasu prof. Krzysztof Świerkosz.
Prof. Krzysztof Świerkosz w lasach deszczowych TajlandiiArch. pryw. Prof. Krzysztof Świerkosz w lasach deszczowych Tajlandii

JĘDZREJ WINIECKI: – Zaognia się spór o Puszczę Karpacką. O co chodzi?
KRZYSZTOF ŚWIERKOSZ: – O jeden z ostatnich fragmentów tzw. starolasów w Polsce. Duży, względnie zwarty obszar, który powinien być otoczony ochroną w randze parku narodowego. To tysiące hektarów lasu w bardzo dobrym stanie ekologicznym, mimo długiej historii ludzkiej ingerencji.

Leśnicy twierdzą, że sporą część lasów zasadzili po wojnie na gruntach porolnych.
I posługują się zdjęciami lotniczymi Luftwaffe z 1944 r., na których doskonale widać zarysy starych lasów, to one obecnie są wycinane. Między nimi, na dawnych polach, łąkach i pastwiskach, lasy zostały posadzone, w części wyrosły spontaniczne zagajniki. Te obszary nie są przedmiotem kontrowersji. Niemniej fakt, że w zachowanych starszych fragmentach podejmowano w przeszłości rozmaite działania eksploatacyjne, w tym wycinano drzewa, skłania reprezentantów Lasów Państwowych do podważania samego istnienia Puszczy Karpackiej. Starają się też sprowadzić dyskurs na abstrakcyjną płaszczyznę lasu pierwotnego, nigdy nienaruszonego przez człowieka. Osobliwie tylko oni się do niego odwołują. W Polsce takich lasów w zasadzie nie mamy. Nawet w najdzikszych ostępach i w najdłużej chronionych częściach Puszczy Białowieskiej obecne są ślady człowieka, w tym miedze wczesnośredniowiecznych pól, a nawet pozostałości neolitu. Bo wcale nie chodzi o pierwotność lasu, a jego wspaniałą strukturę gatunkową i przestrzenną. Oraz to, że mimo swojej przeszłości pełni dziś wszystkie możliwe funkcje lasu pierwotnego.

Działający na miejscu społecznicy alarmują, że wycinane są sędziwe drzewa. Czy ich wywiezienie to faktycznie strata?
Ogromna. Bardzo stare drzewa od zawsze były elementem leśnego krajobrazu, ich usuwanie jest naruszeniem naturalnej leśnej struktury. Nawet pojedyncze stanowią cały ekosystem, ich dziuple, odpadająca kora i zamierające części są kluczowym i często jedynym siedliskiem dla mnóstwa gatunków typowych dla dawnych puszcz. Tzw. relikty dawnych lasów nie są w stanie żyć na korze drzew młodych, potrzebują takiej, jaką mają drzewa olbrzymy, otoczone młodszym lasem zapewniającym wilgotny i chłodniejszy mikroklimat. Wreszcie stare, rodzime drzewa są rezerwuarem genetycznym, nośnikiem cech, które przez tysiące lat umożliwiły drzewom przetrwanie właśnie w tym miejscu. Wywiezienie każdego takiego drzewa narusza wszystkie postanowienia konwencji z Rio de Janeiro z 1992 r. o różnorodności biologicznej. Wywożąc olbrzyma, niszczy się ją na trzech poziomach – ekosystemowym, gatunkowym i genetycznym. Tylko w przypadku jednego drzewa. A ciętych są setki.

Chodzi o pieniądze?
Nadleśnictwa Puszczy Karpackiej nie są dochodowe i obecne wycinki nie poprawią ich bilansu. Stare drzewa nie reprezentują pełnej wartości handlowej, tę mają – w zależności od gatunku – drzewa między 90. a 120. rokiem życia. Wtedy drewno jest najzdrowsze, nie dotknęły go jeszcze grzyby, jest mało sękate, nie ma w nim dziupli i dziur. To jest drewno konstrukcyjne o najlepszej jakości i parametrach. Ścinanie starych drzew jest jak wejście do Luwru albo innej galerii sztuki i rąbanie siekierą obrazów, zaczynając od Mona Lisy. W Puszczy Karpackiej dewastuje się dzieła sztuki przyrody i jeszcze oczekuje się za to pochwały. Łatwo dać się zwieść argumentom leśników, skoro wmówiono nam, że drzewo stuletnie jest już stare. W naszym klimacie drzewa niepokojone żyją setki lat, większość leśnych gatunków po 200–300 lat, rekordziści po 500 lat i więcej. W światowych badaniach naukowych za drzewa stare uważa się te, które osiągnęły przynajmniej 140 lat. Ale i tak las utworzony z drzew w takim wieku jest jeszcze stosunkowo młody, dopiero kształtuje swoje funkcje i strukturę.

Puszcza Karpacka nie jest jedyna, podobne alarmy słychać z reszty kraju.
Od blisko roku obserwujemy wycinki we wszystkich starych lasach i starodrzewach z zasobu Lasów Państwowych, zwłaszcza drzew liściastych w wieku 140–180 lat. Wycina się je po to, by zrobić miejsce dla upraw leśnych, w miejsce starych lasów często sadzi się drzewa w rzędach, oczywiście gatunków pożądanych z gospodarczego punktu widzenia. Taka praktyka jest wybitnie szkodliwa dla środowiska przyrodniczego.

Przecież cięcia te zaplanowano z dużym wyprzedzeniem.
Weryfikujemy plany z tym, co się dzieje faktycznie w lesie. Są miejsca, gdzie plan przewidywał wycięcie 30 proc. drzew, a w rzeczywistości znikło 90 proc. Wzmożone wycinki zbiegły się w czasie z przygotowaniem i publikacją wytycznych Komisji Europejskiej do ochrony starych lasów. Wyrażono w nich oczekiwanie, że wszystkie zostaną nią objęte w trybie natychmiastowym. U nas się je wycina w chwili, gdy Unia jasno wskazuje na konieczność ich pilnej ochrony.

Po co je chronić?
By zatrzymać trwonienie dziedzictwa? By uratować nas samych? Puszcza Karpacka i inne starolasy mogą nas nie obchodzić. Możemy myśleć pragmatycznie, że nic się w Karpatach niepokojącego nie dzieje. Tak patrzą polscy leśnicy, a przynajmniej duża część z nich. Możemy lekceważyć wymieranie różnorodności biologicznej i ocieplenie klimatu. To właśnie robimy jako ludzkość. Ale każda wycinka starych drzew i upraszczanie złożonych ekosystemów jest sprowadzaniem kłopotów na nas samych, pojedyncze i rozproszone działania składają się na trendy o światowej skali i sile. Za każdym razem to niby tylko jedna karpacka jodła, hektar lasu tropikalnego, jedna tama na rzece. Ale jak spojrzymy z globalnej perspektywy, to bardzo szybko postępujące przekształcenia środowiska przyrodniczego w efekcie biją w nas, pogarszają warunki życia i przyspieszają obie katastrofy.

Leśnicy w polskich Karpatach przykładają do nich rękę?
Dla leśników punktem odniesienia są lasy sadzone albo uprawiane, na ziemiach polskich zaczęto to robić w XVIII w. Sęk w tym, że Lasy Państwowe usiłują intensywne metody gospodarowania przenosić do lasów o charakterze naturalnym i w starym wieku, obejmujących 13 proc. łącznej powierzchni leśnej, lasów często trwających nieprzerwanie co najmniej od średniowiecza. Leśnicy chcą je ratować.

W jaki sposób?
Uprawiać tak, jak uprawiają lasy gospodarcze. Można to robić na różne sposoby, mniej lub bardziej zgodne z procesami przyrodniczymi. Pamiętajmy jednak o fundamentalnym rozróżnieniu. Czym innym jest las z punktu widzenia leśnika, czymś innym z perspektywy przyrodniczej. Drzewa na Ziemi istnieją od 395 mln lat. Od 385 mln lat tworzą zwarte formacje roślinne, czyli prawdziwe lasy. W okresie karbonu te lasy zajmowały niemal całą powierzchnię lądów – były prawdziwymi królami naszej planety. Według najnowszych ustaleń człowiek jako gatunek liczy sobie 300 tys. lat. Współczesne leśnictwo powstało nieco ponad 200 lat temu. Zatem twierdzenie, że leśnicy są potrzebni do ocalenia lub ochrony lasu – a lubią tak mówić – to biologicznie kompletny absurd. Celem istnienia leśnictwa początkowo była po prostu uprawa drzew, dopiero od jakiegoś czasu próbuje się w jego cele wpleść także inne, nieprodukcyjne funkcje. Tylko nielicznym nadleśnictwom udaje się je pogodzić, więc w większości dominuje produkcja drewna.

Powinniśmy zabierać tylko drewno z lasów sadzonych?
To zależy. Jeśli je wycinamy i przerabiamy na trwające wiele lat elementy konstrukcyjne, to w porządku. Niestety fatalnych scenariuszy jest więcej niż tych pomyślnych. Drewno zabierane z lasu spalamy w elektrociepłowni jako rzekomo zieloną biomasę. Jest przeznaczane na bardzo nietrwałe meble, bo te współczesne masowo lądują w śmietnikach bądź, to już horror, w piecu. To nie są dawne szafy gdańskie, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Musimy pamiętać o sytuacji związanej ze zmianami klimatu i o tym, że szybki obieg drewna to wysyłanie węgla w powietrze. Las jest magazynem węgla, który drzewa wyciągnęły za darmo z atmosfery i mogą go zatrzymać – w martwych pniach i w glebie – nawet setki lat.

Starolas w dobrym stanie ekologicznym – co to oznacza?
W tej kategorii, przyjętej na poziomie całej Unii Europejskiej, mieszczą się lasy składające się z rodzimych gatunków, które rozwinęły się wskutek naturalnych procesów. Powinny wykazywać cechy i dynamikę późnych faz rozwojowych lasu naturalnego danego typu. Jeśli ludzie podejmowali tam interwencje, to ich ślady się zatarły lub stopniowo zanikają. Albo są na tyle ograniczone, że nie zakłócają naturalnych procesów. Las w dobrym stanie ekologicznym od bardzo dawna, w naszych warunkach od setek lat, rozwija się zgodnie z naturalnym cyklem umierania drzew i samoistnego odnawiania w lukach powstających po przewróceniu się drzew starszych. Żyją w nim gatunki typowe dla lasów dawnych puszcz, szeroka paleta tzw. gatunków wskaźnikowych, w tym mszaków, porostów, grzybów, owadów. Walory przyrodnicze Puszczy Karpackiej są przebadane i doskonale spełniają te kryteria.

***

Prof. Krzysztof Świerkosz – ekolog lasu, pracownik Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Wrocławskiego. Od prawie 30 lat bada polskie lasy i zachodzące w nich przemiany, których tempo i skala rosną niemal z każdym rokiem. Jest autorem lub współautorem ponad 300 publikacji naukowych i popularnonaukowych.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Alkohol w Polsce: jest nieźle, dopóki się nie sprawdzi, jak jest naprawdę. Pijemy ostro, ale inaczej

Na ulicach coraz mniej pijanych, w statystykach spożycia spadki. Jest nieźle, dopóki się nie sprawdzi, jak jest naprawdę. Lekarze zbadali włosy kobiet w ciąży, połowa z nich popijała alkohol. Polacy dalej ostro piją, ale bardziej się tego wstydzą i chętniej by przestali.

Juliusz Ćwieluch
28.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną