Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Do Puszczy Białowieskiej znów wjadą kombajny do wycinki drzew

Wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej Wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka i dyrektor Lasów Państwowych Andrzej Konieczny podpisali we wtorek zgodę na wycinkę w Puszczy Białowieskiej, jednym z najcenniejszych obiektów przyrodniczych Europy.

Splunięcie w twarz społeczeństwa i wyraz ignorancji – tak ekolodzy zaangażowani w obronę Puszczy Białowieskiej przed wycinką nazywają uroczystość, którą ministerstwo środowiska i Lasy Państwowe zorganizowały w siedzibie Białowieskiego Parku Narodowego. Podpisano podczas niej tzw. aneksy do planów urządzania lasu dwóch puszczańskich nadleśnictw: Białowieża i Browsk. Ekolodzy widzą zagrożenie nowym zamachem na jeden z najcenniejszych lasów w Europie, alarmują przed powtórką katastrofy z 2017 r., gdy puszczę haratały kombajny do usuwania drzew – harwestery, a wyjeżdżały z niej tysiące ciężarówek wypełnionych drewnem. Rząd i leśnicy zapewniają, że nic takiego się nie dzieje, jedynie realizują wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Mają związane ręce, aneksy muszą być podpisane i są zgodne z prawem.

Czytaj także: Miażdżący raport UNESCO ws. Puszczy Białowieskiej

Parczek, nie park

Organizacja zarządu polskiego kawałka puszczy jest równie skomplikowana, jak bogata jest jej różnorodność biologiczna, łatwo o konfuzję. W największym skrócie wygląda to tak: ledwie jedna szósta to parczek narodowy (tak, parczek, bo parkiem będzie można go nazwać wtedy, gdy obejmie całą puszczę, a nie jej ogryzek), gdzie prawie niczego ciąć nie wolno, BPN podlega ministrowi środowiska. Pozostałe pięć szóstych jest w gestii trzech nadleśnictw Lasów Państwowych, też podległych ministrowi, to mozaika fragmentów chronionych jako rezerwaty (tnie się tam wyjątkowo) i lasów gospodarczych, gdzie tnie się znacznie więcej, ale też według jasno określonych reżimów ochronnych. Np. w puszczy wprowadzono kategorię drzewostanów ponadstuletnich, bo drzewa sadzono tam później niż w innych kompleksach leśnych. Zatem każdy kawałek lasu starszy niż sto lat jest formacją, która odrosła samorzutnie, bez udziału człowieka, choć mogła wyrosnąć np. na zrębie. A to jeszcze nie koniec: są strefy chroniące rzadkie gatunki np. ptaków czy porostów. No i puszczę chroni się z mocy prawa polskiego, europejskiego (jako część sieci Natura 2000) i zasad obiektu światowego dziedzictwa UNESCO. Uff.

Czytaj także: Zaczyna się kolejna runda sporu o Puszczę Białowieską?

Tym razem wszystko na tip-top?

Z kolei plany urządzania lasu określają, ile i kiedy można ciąć i sadzić w konkretnym nadleśnictwie. Poprzednie zasady działania leśników w puszczy miały w nosie reżimy ochronne, przyjęto je w związku z propagandą wokół walki z zabijającym świerki chrząszczem kornikiem drukarzem. Dlatego w 2018 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wysadził je w powietrze. Uznał, że ochrona czynna puszczy piłą mechaniczną była złamaniem prawa europejskiego. Teraz rząd i leśnicy objaśniają, że podpisanie aneksów do PUL było jedyną dopuszczalną drogą na uchylenie tamtych decyzji. Jednocześnie zarzekają się, że tym razem wszystko jest tip-top, Komisja Europejska (strażniczka prawa w Unii) konsultowała aneksy dla Białowieży i Browska i nie zgłosiła do nich uwag. Żadnych powodów do niepokojów nie powinni mieć ekolodzy, bo nie będzie cięć w okresie lęgowym ptaków, planowane wycinki nie mają dużej skali, piły pójdą w ruch od września, drwale nie będą pracować w drzewostanach ponadstuletnich.

Czytaj także: Ile kosztuje puszcza

Ekolodzy na drodze drwali

Inna historia to aneks do PUL dla nadleśnictwa Hajnówka, najmocniej oprotestowany przez ekologów, którzy teraz przypominają, że zablokowano go dzięki ich aktywności. Wytknęli m.in. perspektywę wyrębów setek hektarów drzewostanów ponadstuletnich i usuwanie wiatrołomów, gdzie już wyrasta nowa generacja drzew.

Poprzednie nielegalne zasady działań Lasów Państwowych w puszczy zostały unieważnione jedynie dlatego, że dużej grupie naukowców i organizacji zabiegających o dążenie do naturalności puszczy nie zabrakło pary w patrzeniu rządowi Zjednoczonej Prawicy i leśnikom na ręce. Społecznicy konsekwentnie egzekwowali obowiązujące prawo, z narażeniem zdrowia i za cenę ryzyka związanego z obywatelskim nieposłuszeństwem w 2017 r. zatrzymali drwali. Rację przyznał im TSUE i sądy powszechne, które nie doszukały się winy w blokowaniu ciężkiego sprzętu tnącego w puszczy, od wielu miesięcy pozostającej właściwie wolną od wrębów. Teraz ekolodzy zapowiadają, że jeśli stwierdzą nowe naruszenia, wrócą do puszczy, by jej bronić.

Puszczą interesuje się cały świat. Będzie draka z KE?

Rok mamy symboliczny, pod koniec grudnia mija sto lat od założenia parczku narodowego. Rząd – to on prawie o wszystkim w puszczy decyduje – zamiast powołać park z prawdziwego zdarzenia (do tego trzeba odwagi i pewnych zmian ustawowych), woli utrzymywać patologicznie nieprzejrzysty system, ni to ochrony, ni eksploatacji. Każdy kolejny minister środowiska dostaje bowiem do ręki narzędzie propagandowe dużej mocy. Puszczą z racji jej rangi interesuje się cały świat: w 2017 r. zagraniczni korespondenci w Polsce mogli wybierać między zamachem na Trybunał Konstytucyjny a starym lasem – i woleli relacjonować rajdy leśnych kombajnów tnących świerki zaatakowane przez kornika.

Ktokolwiek jest ministrem środowiska, może albo załagodzić, albo zaogniać spór wokół puszczy. Mistrzem perwersyjnego podgrzewania konfliktu i brania jako zakładników mieszkańców regionu puszczańskiego był Jan Szyszko, dyżurny ekolog Prawa i Sprawiedliwości. Tymczasem obecnie resort środowiska podlega Solidarnej Polsce, próbującej zabiegać o przychylność wyborców ostrym antyunijnym kursem. Skoro Puszcza Białowieska dostarcza tak znakomitej okazji do draki z Komisją Europejską, to Solidarnej Polsce może być trudno powstrzymać się od otwarcia i tutaj spektakularnego antyeuropejskiego frontu.

Czytaj także: Wycinając puszczę, Szyszko walczy z szatanem? Co na to KE?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną