Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Absurd do kwadratu. Fikcyjna postać wygrała pisowski konkurs

Obecna władza doprowadziła do absurdu: każdy, kto uczestniczy w takich pseudokonkursach, kupuje jej gazety bądź paliwo na stacjach Orlenu, wspiera w istocie partię rządzącą. Obecna władza doprowadziła do absurdu: każdy, kto uczestniczy w takich pseudokonkursach, kupuje jej gazety bądź paliwo na stacjach Orlenu, wspiera w istocie partię rządzącą. Tim Mossholder / Unsplash
Propagandyści władzy są niezmordowani. W swoim cynizmie mają za głupków głównie swoich wyznawców i wciąż bezczelnie ich oszukują. Na każdym kroku.

Oczywiście po gazety lokalne, które przejął swego czasu koncern paliwowy Orlen, sięgają już raczej tylko ślepi wyznawcy partii rządzącej – wyzbyci krytycznego myślenia i nieczuli na żadne argumenty. W sumie więc nie ma sprawy – sami sobie gotują taki los.

Zresztą ta historia wydaje się akurat banalna w porównaniu do zmasowanej propagandy wtłaczanej w pisowskie głowy przez rządową telewizję, rządowe stacje radiowe bądź również rządowe tytuły prasowe i kanały internetowe. W rzeczywistości jednak tę właśnie sprawę można uznać za symbol chamstwa władzy i naiwności jej wyborców.

Wybitna osobowość fikcyjnej postaci

Oto okazało się, że kapituła konkursu Osobowość Roku powołana przez redakcje dwóch od pewnego czasu orlenowskich (czytaj: pisowskich) pism lokalnych – „Dziennika Bałtyckiego” i „Głosu Pomorza” – przyznała główny laur pani Agacie Bąk. A ta jest w istocie… postacią fikcyjną.

Zaczęło się od tego, że lokalna aktywistka Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska Martyna Regent dostała nagrodę Osobowości Roku za działania w ramach stowarzyszenia Miasto Wspólne w Gdyni. Wycofała jednak swoją kandydaturę w proteście przeciwko formie głosowania w tym plebiscycie – było ono możliwe wyłącznie przez płatne esemesy.

Na dodatek właściciel obu tytułów, czyli należąca do (państwowego, czytaj: rządowego, a raczej pisowskiego) koncernu Orlen sieć Polska Press, zagroził podjęciem działań prawnych wobec tych „wydawców i dziennikarzy”, którzy zwracali uwagę na wątpliwy charakter takich „plebiscytów”.

Reklama