„Rudy, rudy, rudy rydz. Mam na rydza chrapkę”, mógłby zaśpiewać przywódca państwa i narodu, gdyby tylko umiał śpiewać. W ten sposób mógłby dodać nieco błysku swojej tyradzie na temat różnych powodów, dla których ludzie zbierają grzyby. Można jej było posłuchać na żywo w niedzielę 6 sierpnia na partyjnym „pikniku” w Chełmie. Chociaż, czekaj, „rudy” jest wprawdzie w porządku, ale „rydz” to się może różnie kojarzyć… Więc może lepiej: „Na grzyby, na lwy by”?
Lasy, wolność i Tusk
Jarosław Kaczyński nie przepuści żadnej okazji, aby opowiedzieć o swoich wyobrażeniach o świecie zaczerpniętych z prawicowej prasy, partyjnych mediów i zasłyszanych od współpracowników. Czasem są to rzeczy oburzające i żenujące, jak słynna opowieść o „dawaniu w szyję” młodych kobiet, które z tego powodu nie rodzą dzieci, a czasem jest po prostu zabawnie. Tym razem, przez chwilę, było zabawnie. W słynnej już sprawie grzybów chodzi o to, że Unia Europejska dąży rzekomo do stworzenia superpaństwa pod kontrolą Niemiec, a w ramach tego procesu chce nam narzucić przepisy umożliwiające prywatyzację lasów. Gdyby doszła do władzy posłuszna we wszystkim Niemcom Platforma Obywatelska, to lasy przestaną być publiczne i stracimy ważną część naszej wolności, jaką jest, na przykład, zbieranie grzybów. Oto odnośny cytat:
„Z tą własnością łączy się nasza wolność. To, że my możemy sobie spokojnie wejść do lasu, to nie jest tak, że wszędzie tak jest. W bardzo wielu krajach te lasy są w prywatnych rękach (...) i wstęp wzbroniony. Bardzo rzadko można spotkać las, do którego spokojnie się wchodzi. My tę wolność mamy, chodzimy na grzyby.