Władza czy rozbiór
Plan Konfederacji: ograć i Kaczyńskiego, i Tuska. Chłopcom z zapałkami może się nie udać
Wcześniej było piwo z Mentzenem, a teraz – jak wyzłośliwiają się bliscy współpracownicy konfederackiej gwiazdy – zamiast piwa będzie Krzysztof Bosak. Po długim weekendzie obaj formalni liderzy ruszają w trasę po Polsce, która potrwa już do samego końca kampanii. Bez obaw o niedostatki frekwencyjne, skoro zarezerwowano wielotysięczne obiekty, z katowickim Spodkiem na czele. Ale też Konfederacja od paru miesięcy płynie na wysokiej fali, a przetestowany już przez Mentzena format wyluzowanego politycznego show to hit bieżącego sezonu politycznego. W decydującej fazie kampanii trzeba jednak trochę ograniczyć zgrywę i dociążyć spektakl, co ma zapewnić Bosak.
Obaj podzielą się również rolami w komunikacji medialnej. Domeną Mentzena pozostanie to, z czego głównie słynie, czyli media społecznościowe. Ale już tradycyjnych raczej będzie unikać, gdyż dotychczasowe podejścia nie wypadały najlepiej. Dociskany pytaniami grzeszył obcesowością, nadmierną dezynwolturą, często też uciekając w ironię. Co mogło razić część potencjalnych wyborców, szczególnie ze starszych roczników. Toteż do mediów chodzić będzie głównie Bosak, który jest układniejszy i trudno go wyprowadzić z równowagi.
Oczywiście jest jeszcze Grzegorz Braun, ale jemu akurat ograniczono obszar aktywności do Podkarpacia, skąd kandyduje. Jego radykalizm coraz słabiej komponuje się z pożądaną ewolucją ruchu, chociaż nikt nie wie, czy nieobliczalny szef Korony wytrwa w narzuconym reżimie. Już na czerwcowej konwencji sprowokował przecież liderów pozostałych konfederackich partyjek nieuzgodnionym wcześniej, ostentacyjnie niepoprawnym wystąpieniem. Tyle że jego karty są słabe i nadmierne rozbrykanie może się w przyszłości skończyć wyrzuceniem za burtę. Zapewne więc przyjął do wiadomości, że ma to być kampania Mentzena i Bosaka.