Dowództwo Generalne Sił Zbrojnych poinformowało w czwartek, że przelatujący przy granicy z Białorusią w okolicach Białowieży polski śmigłowiec zgubił zapalnik do rakiety podwieszonej pod kadłubem. W komunikacie i w mediach społecznościowych dowództwo podkreśliło, że zagubiony zapalnik – niewielkich rozmiarów metalicznie połyskujący szpic rakiety – nie jest niebezpieczny, ale prosi się znalazcę o poinformowanie policji albo wojska o znalezisku.
Skąd ten zapalnik
Zanim zaczniemy się uśmiechać z przekąsem – rzecz naturalna po perypetiach z zagubioną w grudniu 2022 r. pod Bydgoszczą rosyjską rakietą, odnalezioną po czterech miesiącach w lesie przez „panią na koniu” – można zadumać się nad kilkoma niuansami dotyczącymi zagubionego zapalnika.
Po pierwsze, najwyraźniej wojsko przejęło się incydentem z wlotem białoruskich śmigłowców nad Białowieżę i zaczęło prowadzić w tym rejonie patrole powietrzne z ostrą bronią na pokładzie. Czy to dobrze, czy nie, ocenić będzie można, jeśli zdarzą się kolejne incydenty z białoruskimi jednostkami jako naruszycielami przestrzeni powietrznej... albo lądowej. Zapalnik najprawdopodobniej był zamontowany na jakimś typie lotniczej rakiety przeciwpancernej, stosowanej przeciwko celom naziemnym. Brzmi to groźnie, ale sytuacja z Białorusią jest nie najweselsza i domaga się zdecydowanych działań.
Po drugie, wojsko stara się jak może, by poprawić wizerunek