W piątek PiS rozpoczął przedstawianie pytań referendalnych. Pierwsze pytanie – jak ogłosił w spocie Jarosław Kaczyński – ma brzmieć: „Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?”. Drugie przedstawiła w sobotę była premier i europosłanka PiS Beata Szydło. Jego treść to: „Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?”. Podwyższenia wieku emerytalnego nie ma w swoim programie żadna partia polityczna, która ma szansę dostać się do Sejmu, ale PiS oskarża o taki „tajny plan” polityków Koalicji Obywatelskiej.
Pomysł PiS jest naśladownictwem referendów przeprowadzanych razem z wyborami na Węgrzech przez Fidesz Viktora Orbána. Tematy plebiscytu, podobnie jak w Polsce, miały mobilizować elektorat skłonny głosować na partię rządzącą. Węgrzy przy okazji wyborów odpowiadali już na pytania związane z przyjmowaniem migrantów i tzw. seksualizacją dzieci.
Nikt nie chce podwyższać wieku
„Polityka” jako pierwsza ujawniła, że w „referendum migracyjnym” ma się pojawić więcej pytań. „W PiS trwa spór o zapowiedziane razem z wyborami referendum migracyjne” – pisała Anna Dąbrowska. „Część mediów zaczęła nawet pisać, że partia może się wycofać z tego pomysłu. Według naszych informacji samo głosowanie ma się odbyć na pewno, dyskusja dotyczy raczej pytań referendalnych: czy pozostać przy jednym na temat uchodźców, czy jakieś dodać”. Według naszych rozmówców z PiS w grę wchodziły tematy reparacji od Niemiec, polityki unijnej, spraw gospodarczych i socjalnych (w tym wiek emerytalny, program 800 plus i prywatyzacja).
Sens pytania o prywatyzację wyjaśniał Jarosław Kaczyński. „Niemcy chcą osadzić Tuska w Polsce, aby wyprzedawać wspólny majątek” – powiedział. Dodał, że „zaplecze Tuska” mówi o tym wprost, a na dowód twórcy spotu umieścili fragment wypowiedzi ekonomisty Bogusława Grabowskiego ze stycznia tego roku, który pytany w Radiu Zet, czy opozycja – jeśli przejmie władzę – powinna odwrócić fuzję Orlenu z Lotosem i rozbić Orlen, odpowiedział: „Absolutnie tak”. „Firmy paliwowe, energetyczne, porty mają być prywatne? Lotniska? Tak” – mówił Grabowski. Ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej podkreślał w piątek, że nie jest doradcą żadnego polityka, w tym Donalda Tuska, i prezentuje własne poglądy.
Pytanie o wiek emerytalny nie przypadkiem ogłasza Beata Szydło. To jej rząd w 2015 r. odwrócił reformę wprowadzoną wcześniej przez koalicję PO-PSL, czyli podwyższenie tego wieku do 67 lat dla mężczyzn i kobiet. Rząd Tuska tłumaczył zmianę koniecznością budżetową, ale została ona źle przyjęta przez Polaków. Większość państw Zachodu podwyższało w ostatnich dekadach wiek emerytalny – ze względu na starzenie się społeczeństw i problemy z finansowaniem systemu emerytalnego. PiS w kampanii wyborczej 2015 mówił, że PO każe Polakom „pracować do śmierci”. Obecnie żadna z głównych partii politycznych, w tym Koalicja Obywatelska, nie ma w programie podwyższenia wieku emerytalnego. Donald Tusk wielokrotnie powtarzał, że nie wróci do tego pomysłu.
Referendum: jeszcze dwa pytania
W referendum, które odbędzie się w dniu wyborów 15 października, będą cztery pytania – ogłosił w piątek rzecznik PiS Rafał Bochenek. Treść kolejnych dwóch ma być ujawniana w kolejnych dniach – w niedzielę 13 i w poniedziałek 14 sierpnia. W Sejmie mają zostać przedstawione na przyszłotygodniowym posiedzeniu (16–17 sierpnia). Posłowie mają się zająć także przepisami, które w ogóle umożliwią przeprowadzenie referendum razem z wyborami do Sejmu i Senatu. Dotąd takie głosowanie byłoby sprzeczne z kodeksem wyborczym.
Róża Rzeplińska z MamPrawoWiedzieć.pl stwierdziła w podkaście „Polityki”, że obozowi władzy chodzi o naginanie zasad finansowania kampanii wyborczej. Kampania referendalna, w przeciwieństwie do sejmowej czy senackiej, ma dużo mniej ograniczeń finansowych. Granice między nimi mogą być płynne, co w konsekwencji może oznaczać zwielokrotnienie przewagi obozu władzy nad opozycją. Dr hab. Krzysztof Urbaniak, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członek Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji im. Stefana Batorego, mówił z kolei w połowie lipca, że połączenie referendum w sprawie migrantów z wyborami parlamentarnymi nie jest zgodne z obowiązującym prawem, łamie ciszę legislacyjną i jest ingerencją w proces wyborczy.
Na początku sierpnia Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała informację, że zgodnie ze zmienianym przez parlament prawem zarówno wybory, jak i referendum można przeprowadzić jednocześnie i w tym samym lokalu wyborczym. Wyjaśniła, że wyborcy będą wrzucali karty wyborcze i referendalne do tej samej urny, ale jeśli ktoś odmówi udziału w referendum, to „w żadnej mierze” nie można go do tego zmusić.