Trzeci oddech
Wipler: reaktywacja. Trochę „bad boy”, a trochę ministrant. Teraz gra z Mentzenem
Jeszcze niedawno jedynką Konfederacji w Toruniu miał być brat Sławomira Mentzena, Tomasz. Jednak ciągnące się za nim śledztwo, w którym najcięższymi zarzutami stawianymi jego współpracownikom jest prowadzenie zorganizowanej grupy przestępczej i spowodowanie strat Skarbu Państwa na ponad 100 mln zł, zdaje się, że wyeliminowało go tym razem z gry wyborczej. Oficjalnie wycofał się „z powodów osobistych”. Jego miejsce zajął stojący dotychczas w cieniu przewodniczącego Nowej Nadziei, ale grający w partii rolę szarej eminencji, polityk ze sporym doświadczeniem – Przemysław Wipler.
Jeśli jednak, jak zapowiada Sławomir Mentzen, Konfederacja ma wywrócić polityczny stolik, to nie da się ukryć, że na jedynce swojej listy w Toruniu postawiła na kogoś, kto zna ten stolik w każdym szczególe. Wipler jest bowiem zaangażowany politycznie od wczesnej młodości. Pracował w państwowych spółkach, zasiadał też w Sejmie. Widział przed sobą wielką karierę polityczną, ale pijacka bójka z policją i „nóż w plecy” od dawnego mentora odsunęły go na boczny tor. Teraz powraca, aby się zemścić na wszystkich tych, którzy sprawili, że przez jakiś czas musiał oglądać politykę głównie w telewizji.
Złote dziecko korwinizmu
Pochodzi z Piekar Śląskich, z rodziny górniczej, gdzie wszyscy mówili w domu po śląsku. Jednak i trochę znad morza. Kiedy bowiem jego rodzice rozwodzą się, trafia do Gdyni, gdzie kończy elitarne III LO im. Marynarki Wojennej, przez wiele lat najlepsze w rankingach w Polsce. Mocno trunkowego ojca, jak opowiada w mediach, odreagowuje pójściem w konserwatyzm. Chce mieć dużą stabilną rodzinę. I ma – piątkę dzieci. Wszystkie z tą samą żoną – co warte dodania, bo jednak nieoczywiste nawet wśród wielu deklaratywnych konserwatystów, z Januszem Korwin-Mikkem na czele.