Gry (z) Konfederacją
Gry (z) Konfederacją. Po wyborach może zacząć się batalia, jakiej polska polityka nie widziała
Jeśli Tusk pokona Kaczyńskiego, KO zbierze więcej głosów niż PiS, a demokratyczna opozycja (KO, Trzecia Droga, Lewica) będzie miała większość w Senacie i Sejmie, wówczas Konfederacja, podobnie jak PiS, znajdzie się na opozycji i rozpocznie się nowa polityczna era. Realizm każe się jednak liczyć także z wynikiem bardziej podobnym do dzisiejszych sondaży. Wówczas ani Kaczyński, ani demokratyczna opozycja nie będą miały w nowym Sejmie większości. I to Konfederacja stanie się języczkiem u wagi. Partia z programem będącym listą memów. Partia pokłóconych i konkurujących ze sobą liderów. Młodych „antysystemowych” wyborców, w rzeczywistości łatwiejszych do zmanipulowania niż jakakolwiek inna grupa społeczna. Kto tę partię po wyborach rozegra, będzie rządził Polską.
Obecne sondażowe wyniki Konfederacji dają jej 50–60 posłów w przyszłym Sejmie. Jeśli Konfederacja dowiezie taki wynik do wyborów, stanie się znienawidzonym i pożądanym partnerem politycznych gier. Z pozoru to Kaczyńskiemu łatwiej stworzyć koalicję z Konfederacją, a scenariusz czyniący z Konfederacji partnera opozycji demokratycznej wydaje się niemożliwy. Ale tylko z pozoru.
Koalicja jest jedną z demokratycznych strategii sprawowania władzy. Ponieważ jednak Jarosław Kaczyński nie jest demokratycznym politykiem, to nie toleruje koalicji, nie akceptuje dzielenia się władzą, nie przestrzega żadnych koalicyjnych umów. Jeśli jest do aliansu zmuszony – tak jak podczas swoich pierwszych rządów w latach 2006–07 – od pierwszego dnia niszczy partnerów. W latach 2006–07 służby, w tej ich części, która była tworzona i kontrolowana przez PiS, zajmowały się bardziej Lepperem i Giertychem niż Platformą Obywatelską, PSL czy lewicą. Efektem tych działań było częściowe rozbicie Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin.