W cyklu komentarzy „Weekend kampanii” dziennikarze, publicyści i współpracownicy „Polityki” co tydzień podsumowują najważniejsze wydarzenia kampanii, omawiają ich skutki oraz zmiany notowań partii.
Z jednej strony wydarzyło się w ostatnich dniach wiele drobnych rzeczy – głównie w związku z porządkowaniem list wyborczych. Mówiąc w skrócie, usuwano z nich co bardziej radykalnych kandydatów, którzy nie byli w stanie utrzymać języka za zębami. Takie decyzje budzą emocje, ale w ogólnym planie nie mają wielkiego znaczenia.
Czytaj też: Incydent ze śmigłowcem. Pożałowania godny popis pilota
Bon moty czy ewolucja państwa PiS?
Z drugiej strony zwróćmy uwagę na wypowiedź Ryszarda Terleckiego, wicemarszałka Sejmu z PiS, który powiedział w ostatni piątek: „Udział wojska czy służb w promocji tego, co robi rząd, jest ważny”. Pogląd Terleckiego pochodzi z logiki porządku autorytarnego, a nie demokratycznego. W demokracji wojsko, policja, służby specjalne muszą być apolityczne, bo rządy się zmieniają. A wojsko z pewnością nie służy do promocji partii rządzącej. Co innego w autokracji.
Czy wypowiedź Terleckiego to ważne wydarzenie kampanijne? Cóż, przepadnie w potoku wielu innych. Jednak pokazuje coś fundamentalnego na temat kierunku, w którym ewoluuje ustrój polityczny w czasach PiS. Dlatego nie tak łatwo śledzić kampanię w 2023 r. w Polsce. W kampanii patrzymy zwykle, kto ogłosi lepszy postulat wyborczy albo rzuci ładniejszy bon mot. W warunkach pisowskiego modelu rządzenia dużo większe znaczenie mają nie pojedyncze wydarzenia w danym tygodniu, lecz wieloletni proces podporządkowywania sobie państwa przez partię.
Czytaj też: Stać! Policja w Polsce traktuje ludzi jak zbrodniarzy
Bezrobocie, Jana Shostak, Kołodziejczak
Mając to w pamięci, spójrzmy uważnym okiem, jak przebiegała kampania w ostatnich dniach, aby lepiej się zorientować, gdzie to wszystko zmierza. Jeśli chodzi o główne tematy kampanii, pytania referendalne ogłoszone przez PiS nie dominowały w debacie. Ale opozycji nie udało się też podsunąć Polakom innego ważnego tematu, który zmieniłby bieg kampanii. Główna przepychanka między PiS a Platformą dotyczyła poziomu bezrobocia w czasie rządów tych partii – stąd w mediach społecznościowych mogliśmy oglądać wiele plansz z danymi GUS, które pokazywały poziom bezrobocia w różnych momentach w ostatnich 20 latach.
Było trochę kontrowersji i decyzji personalnych. Z list Koalicji Obywatelskiej została usunięta aktywistka Jana Shostak, która opowiedziała się za dopuszczalnością aborcji w okresie całej ciąży. To w sumie korzystne dla Platformy, ponieważ pomaga pokazać partię jako broniącą praw kobiet, ale odrzucającą radykalizm. Z kolei Konfederacja usunęła z list Natalię Jabłońską, która poparła legalizację uboju psów i handel psim mięsem – chociaż nie wykluczyła z list Jacka Wilka ani Dobromira Sośnierza, którzy również stwierdzili, że tego rodzaju zakazy nie są potrzebne.
Dużo było widać Michała Kołodziejczaka, lidera Agrounii, który dołączył do Koalicji Obywatelskiej, a ostatnio występował na wiecach wspólnie z Donaldem Tuskiem. Od początku było wiadomo, że Kołodziejczak to kandydat nietypowy dla KO – niektórzy powiedzieliby, że barwny, inni, że kontrowersyjny, a jeszcze inni, że robi rzeczy skandaliczne. Tym razem Kołodziejczak powiedział w czasie konferencji prasowej, że Kornel Morawiecki „przestrzegał go na łożu śmierci” przed swoim synem, czyli obecnym premierem Mateuszem Morawieckim. To sprowokowało komentarze, że szef Agrounii będzie przypuszczalnie odgrywać w KO podobną rolę jak kiedyś Janusz Palikot czy Stefan Niesiołowski – osoby, która mówi więcej, niż wypadałoby powiedzieć, ale uchodzi jej to na sucho.
Pierwszy proces wyborczy i moc sztucznej inteligencji
Mieliśmy też wydarzenia premierowe. Koalicja Obywatelska wygrała z PiS proces w trybie wyborczym – o wysokość bezrobocia za rządów Donalda Tuska. PiS podał mianowicie nieprawdę, że wynosiło ono 15 proc., ponieważ w rzeczywistości było to w najwyższym punkcie 14,4 proc. – zwycięstwo słodko-gorzkie. KO następnie przypominała, że w czasach pierwszych rządów PiS bezrobocie wynosiło nawet 18 proc., a PiS – że w czasach Tuska w niektórych regionach było grupo ponad 20 proc. Czy coś z tego wynika dla wyborców w 2023 r., trudno powiedzieć.
PO wykorzystała również po raz pierwszy w kampanii moc AI. Wygenerowane przez program komputerowy głosy Mateusza Morawieckiego i Daniela Obajtka odczytywały maile ze skrzynki Michała Dworczyka, w których chodziło o załatwianie pracy dla obecnego prezesa Orlenu. Niektórzy wyrażali obawę, że Platforma otworzyła tym samym puszkę Pandory, wytyczając drogę dla kolejnych materiałów wyborczych, w których coraz trudniej będzie odróżnić fikcję od rzeczywistości. Nie było to pierwsze wykorzystanie sztucznej inteligencji w polskiej polityce – na początku lipca polityk Suwerennej Polski Dariusz Matecki opublikował filmik, w którym wykorzystano stworzone przez AI wideo pokazujące, jak wyglądałaby Polska, gdyby PO wygrała wybory. Oczywiście była to wizja z piekła rodem.
Campus w Olsztynie, bomba z Giertychem
Jeśli chodzi o weekend, najważniejsze wydarzenie polityczne miało miejsce w Olsztynie, gdzie zaczął się Campus Polska organizowany pod patronatem Rafała Trzaskowskiego. Wydarzenie, technicznie rzecz biorąc, nie jest częścią kampanii, ale jeszcze przed rozpoczęciem wzbudziło pewne emocje wśród komentatorów polityki. Ożywiona debata w mediach społecznościowych dotyczyła mianowicie ogłoszenia, a następnie odwołania „panelu symetrystów”, na którym mieli wystąpić dziennikarze odbierani przez część zaangażowanych sympatyków Platformy jako krytycy partii. Wraz z odwołaniem panelu z udziału w wydarzeniu zrezygnowało kilka następnych osób.
Jako że przebywam właśnie w Olsztynie, to mogę powiedzieć, że temat nie był obecny wśród rozmów uczestników Campusu, które miałem okazję usłyszeć. Około 1,3 tys. młodych osób bierze tutaj udział w tygodniowym festiwalu debat o sprawach społecznych i politycznych. W niedzielę gościnnie wystąpili przywódcy Lewicy Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń, którzy zostali ciepło przyjęci przez publiczność. Burzliwe brawa wywołała deklaracja Czarzastego, że Lewica nigdy nie wejdzie do rządu z udziałem Konfederacji, nawet jeśli od tego będzie zależeć większość parlamentarna.
Ale największą kampanijną bombę tego weekendu zrzucił Donald Tusk w Sopocie. Dosłownie kilka chwil po spotkaniu z politykami Lewicy na Campusie przywódca PO ogłosił na wiecu, że Roman Giertych wystartuje do Sejmu z ostatniego miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej. Adwokat będzie kandydować w okręgu świętokrzyskim, ponieważ tam właśnie jedynką PiS ma być Jarosław Kaczyński. Emocji na pewno nie zabraknie.