Normalizacja kapitulacja
Część mediów i dziennikarzy od ośmiu lat kreuje wielkie oszustwo. Mit normalizacji
„Zaaklimatyzujemy się / Zaaprowidujemy się / Postarzejemy się / Przyzwyczaimy się / Pogodzimy się…” – pisał Kazimierz Wierzyński w wierszu „Stabilizacja” o czasach towarzysza „Wiesława”. Nie mógł przypuszczać, że w czasach gomułkowskich przy okazji opisze także stan polskiego ducha przed wyborami parlamentarnymi 2023 r. Zamiast świadomości, że trzecia kadencja rządów rodzimych populistów domknie autokratyczny system, jest jak u tego wybitnego poety: „Mała stabilizacja / Wielka kapitulacja”. Polaków udało się bowiem przekonać, by przestali pamiętać, czym jest PiS, po co Kaczyński tak naprawdę przyszedł do władzy i jak skończą się jego rządy, jeśli dostanie kolejną szansę.
Gdyby kogoś zupełnie niezorientowanego nagle postawić w epicentrum polskiej debaty medialnej, zobaczyłby obraz kraju, w którym o zagrożeniu demokracji, zdewastowaniu wymiaru sprawiedliwości czy rozmontowaniu dawniej niezależnych instytucji histerycznie pokrzykują jedynie grupki zblazowanych fanatyków i „totalna opozycja”. Ogół obywateli – wedle tej powszechnie obowiązującej iluzji – żyje zaś spokojnie pośród naturalnych kłótni, ścierających się poglądów, równoważnych punktów widzenia, pęczniejącej wolności słowa. Tak wygląda kłamstwo założycielskie pisowskiego sukcesu, które – bezwiednie lub świadomie – stworzyły i podtrzymują tzw. wolne media czy liberalno-lewicowa inteligencja.
W ósmym roku rządów PiS znacząca część czwartej władzy, popularni kreatorzy opinii, symetryści oraz politycy wytrenowani w kunktatorstwie podtrzymują mit normalizacji, jakby bali się prawdy. Głoszą więc, że może i ten Kaczyński przesadził tu i ówdzie, ale opowiadanie o autorytaryzmie czy dyktaturze to patetyczne nadęcie bez potwierdzenia w rzeczywistości.