Bardzo normalna opozycja
PiS: normalna opozycja? To przedstawienie już się zaczęło. Chcą powtórzyć znany manewr
Formacja Kaczyńskiego może znowu powrócić jako całkiem nowa, świeża alternatywa dla „zużytego” rządu Tuska. Wtedy powtórzy się historia z 2015 r., kiedy wielu wyborców zapomniało, czym był PiS w latach 2005–07, i uznało, że trzeba dać mu drugą szansę. Czy możliwa jest szansa trzecia? Tak, wpadniemy w amnezję, jeśli będzie trwać proces litowania się, wybaczania, „trzymania równego dystansu”.
Jeżeli za rządów Kaczyńskiego funkcjonowało hasło „nie straszcie PiS-em”, tym bardziej będzie używane, kiedy ta partia przesiądzie się na dobre do ław opozycji, bo niby jaka ona teraz straszna, raczej rozbita i prawie pogrzebana. Status ugrupowania upadłego i niegroźnego bardzo pomógł Kaczyńskiemu po klęsce w 2007 r., a jeszcze bardziej po przegranej w 2011 r. PiS teraz znowu stanie na czele walki o ustrojowe standardy, odkurzy słynny sejmowy „pakiet demokratyczny”, o którym zapomniał natychmiast po objęciu rządów osiem lat temu, i znajdzie tu wielu życzliwych odbiorców ze słabą pamięcią. Do PiS i ministrów Morawieckiego z jego starego, ale też z dwutygodniowego rządu, będą się zgłaszać dziennikarze z prośbą o ocenę pracy szefów resortów z gabinetu Tuska. Można sobie bez trudu wyobrazić, jak Sasin ocenia Budkę, Gliński (albo Chorosińska) Sienkiewicza, Błaszczak Kosiniaka-Kamysza, a Ziobro krytykuje i wyszydza Bodnara. Tak się może dziać z kilku powodów, a raczej przekazów. Te przekazy już wybrzmiewają.
PiS jest jedyną opozycją, więc trzeba ją brać, jaka jest. Narracja jest następująca: ponieważ nie ma innej liczącej się opozycji niż formacja Kaczyńskiego, a jakaś powinna być, to PiS znowu dostaje taryfę ulgową, i to większą niż dotąd, kiedy był ugrupowaniem rządzącym. Staje się naturalną i jedyną alternatywą dla rządu Tuska.