Kraj

Minister do zadań specjalnych

Minister do zadań specjalnych. Po latach smuty urósł w rządzie Tuska. Działa po „sienkiewiczowsku”

Bartłomiej Sienkiewicz Bartłomiej Sienkiewicz Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl
Jak większości zaplątanych w politykę inteligentów, również Bartłomiejowi Sienkiewiczowi zdarzało się pogubić na jej krętych ścieżkach. Może dlatego to jemu przypadła teraz rola egzekutora pisowskich mediów.
Trzeba było powrotu Tuska, żeby pozycja Sienkiewicza realnie urosła.Jacek Szydłowski/Forum Trzeba było powrotu Tuska, żeby pozycja Sienkiewicza realnie urosła.

Po latach banicji, a potem snucia się po politycznych opłotkach, wrócił na pierwszą linię. I to w roli, której wielu polityków pewnie mu zazdrości. Rozbicie pisowskiego monopolu w mediach publicznych to przecież zadanie szczególne, o ogromnym potencjale nie tylko politycznym, ale i symbolicznym. Niewątpliwie wymagające znalezienia karkołomnych rozwiązań prawnych i wzięcia osobistej odpowiedzialności, chociaż funkcjonując w logice wyższej konieczności, można sobie na wiele pozwolić.

Ale po Bartłomieju Sienkiewiczu nie widać szczególnej satysfakcji. Na zimno realizuje zlecone mu przez Donalda Tuska zadania, nie zadając sobie trudu tłumaczenia się przed opinią publiczną. Decyzje najczęściej ogłasza w lapidarnych komunikatach poprzez media społecznościowe. I dopiero złożony przez PiS wniosek o wotum nieufności zmusił ministra kultury do szerszego wyłożenia swoich racji na sali sejmowej.

Zrobił to w swoim stylu, po „sienkiewiczowsku”. Zamiast wikłać się w prawne technikalia, poszedł w dyskurs moralny. Bo w istocie – jak stwierdził już na wstępie – to jest spór „o sprawy fundamentalne, o życie i śmierć”. W tym kontekście padły nazwiska Pawła Adamowicza i Mikołaja Filiksa. Uzasadniał więc Sienkiewicz: „Miałem wybór: wejść na ścieżkę ustawodawczą, trwającą miesiące albo lata, tym samym pozwalając tej nienawiści rozlewać się dalej, i zaakceptować ryzyko, że eskalacja pochłonie kolejne ofiary, albo położyć temu kres. Trzeba było zatamować potok podłości niszczący życie publiczne, zatruwający polskie rodziny i wywołujący najgłębsze podziały społeczne”.

Przy okazji odniósł się do złośliwie mu przypinanej przez PiS etykietki „pułkownika”. Istotnie dosłużył się kiedyś takiego stopnia w służbach specjalnych III RP, których po 1989 r.

Polityka 5.2024 (3449) z dnia 23.01.2024; Polityka; s. 15
Oryginalny tytuł tekstu: "Minister do zadań specjalnych"
Reklama