Nie wiemy, czy świat mógłby być lepszy, niż jest. Nie ma takiego testu, którym dałoby się to rozstrzygnąć, bo jak sprawdzić, „co by było gdyby”? Możemy jednakże mieć na ten temat pewne przypuszczenia. Gdyby penicylinę wynaleziono sto lat wcześniej... Gdyby kule, które dosięgły Hitlera na froncie, okazały się śmiertelne... Ale to akurat próżne bajania, bo nikt nie miał na to świadomego wpływu. Inaczej ma się sprawa z upiornymi ideami, które wszak wymyślają ludzie i ludzie w nie wierzą, bądź też nie wierząc, cynicznie je wykorzystują, aby zdobywać władzę nad innymi i gnębić ich dla własnej korzyści i satysfakcji. Albo są szczerze przekonani, że niosą innym ludziom wolność i zbawienie, podczas gdy sprowadzają na nich niewolę i udrękę.
Spośród niezliczonych podłych i głupich idei, które utorowały drogę zbrodniom i wojnom, trzy są dla mnie najstraszliwsze i najbardziej porażające. Pierwsza jest bardzo stara, może tak stara jak ludzkość. Druga jest znana od co najmniej dwóch tysięcy lat. A trzecia wykluła się w Europie nowożytnej, by zebrać swe najokrutniejsze śmiertelne żniwo w ciągu minionego stulecia. Wszystkie mają wspólny mianownik: dzielą ludzi na swoich i obcych. A obcy są gorsi.
Niejedno ma więc imię ksenofobia. Najstarsza jej odmiana to rasizm. Jakiś pierwotny instynkt podpowiada człowiekowi, że gdy jacyś ludzie bardzo się od nas różnią wyglądem, a przy tym nie sprawiają wrażenia bogatych wybrańców bogów, to są źli i niebezpieczni, dzicy, nieokrzesani, głupi i w ogóle gorsi od nas. Ta sugestia jest tak silna, że większość ludzi, jacy kiedykolwiek żyli, nie miała nawet okazji krytycznie przyjrzeć się temu absurdalnemu przekonaniu, będącemu bodajże jakimś ewolucyjnym dziedzictwem z czasów, gdy Homo sapiens rywalizował z innymi gatunkami człowieka.