Troski Tuska
Strestest Tuska po wyborach. Ma problem, z którym musi się bardzo szybko zmierzyć
Żadna ze stron nie może być zadowolona. Ani Tusk, który postawił wszystko na „mijankę z PiS”, ani Kaczyński, który stracił kolejne województwa, a więc także kolejne setki synekur dla swoich partyjnych żołnierzy. Koalicji Obywatelskiej najbardziej może zaszkodziło przedwyborcze podnoszenie poprzeczki oczekiwań. „Na pewno prześcigniemy PiS”, „będziemy rządzić w co najmniej 15 województwach, a może nawet we wszystkich” – takie deklaracje powtarzali rozpoznawalni politycy KO, co było błędem, w którego konsekwencji faktyczny wynik koalicji jeszcze bardziej rozczarował jej zwolenników. A Kaczyńskiemu pozwolił przynajmniej udawać, że zachowa nad prawicą kontrolę przez kolejne lata.
Po swoim powrocie do władzy Donald Tusk w ramach „bardziej precyzyjnej polityki miłości” chciał skupić konflikt na Kaczyńskim i PiS (rozliczenia, komisje śledcze, precyzyjne i ograniczone czystki), a jednocześnie uwolnić od nadmiernego konfliktu agendę realnego rządzenia.
W jednym ze swoich pierwszych wpisów na portalu X, już w roli premiera rządu RP, 16 stycznia ogłaszał: „My tymczasem załatwiamy ludzkie sprawy: budżet do końca tygodnia, granica odblokowana, 800+ dla wszystkich szybciej niż przewidziano w ustawie. Maszyna ruszyła!”. A tuż po deklaracji uwolnienia unijnych pieniędzy z KPO 23 lutego, także w serwisie X, Tusk napisał: „Mamy praworządność. Mamy 600 miliardów. Przed nami kolejny wielki cywilizacyjny skok!”. Przez cały ten czas najmocniejsze asertywne formuły Tuska w rodzaju „mamy to!”, „dowieźliśmy!”, „maszyna ruszyła!”, za każdym razem dotyczyły nie rozliczeń, ale właśnie agendy bieżącego rządzenia.
Oczywiście Tusk mówił też o rozliczeniach PiS, szczególnie gdy chciał nadać swemu wizerunkowi jako lidera koalicji 15 października więcej twardości i zdecydowania.