Najgorętszym tematem w amerykańskich mediach było na początku kwietnia całkowite zaćmienie słońca. Co prawda samo zjawisko dało się zobaczyć jedynie z terytorium Meksyku, USA i Kanady, jednak z Polski można było zaobserwować wysyp materiałów objaśniających to rzadkie wydarzenie. Towarzyszyła im karuzela prognoz dotyczących zachmurzenia nieba w dniu kosmicznej atrakcji oraz nieprzebrane ilości praktycznych porad. Doradztwo adresowane do łowców zaćmienia obfitowało w smakowite kąski, jak choćby mrożące krew w żyłach true stories, które przytaczano w charakterze przestrogi. Jedną z nich znalazłam w „New York Timesie” – to historia młodej kobiety, która kilka lat temu, krótko po częściowym zaćmieniu z sierpnia 2017 r., zgłosiła się do okulisty z nietypowym problemem: na cokolwiek spojrzała, widziała czarny półksiężyc. Lekarz ustalił, że w czasie zaćmienia kobieta patrzyła na słońce nieuzbrojonym okiem i w rezultacie obraz odsłoniętego brzegu słonecznej tarczy wypalił się jej na siatkówce. Zmiana przypominała piętno, które na skórze pozostawia rozpalone żelazo. Kobieta patrzyła na słońce zbyt długo albo miała pecha, w każdym razie uszkodzenie okazało się w jej przypadku nieodwracalne, mimo że zazwyczaj zaburzenia wzroku spowodowane patrzeniem na słońce ustępują po kilku lub kilkunastu tygodniach, maksymalnie po roku.
Słońce władzy stwarza podobne niebezpieczeństwo: ono też pozostawia po sobie piętno na siatkówce, skutkujące zaburzeniami postrzegania. Zwłaszcza jeśli wsłuchać się w zakulisowe erupcje słowne liderów Trzeciej Drogi pod adresem liderów Lewicy, skojarzenia z zaćmieniem nasuwają się same.
„Ważny polityk Lewicy” ujawnił dziennikarzom, że zaraz po wyborach samorządowych Trzecia Droga zażądała od Lewicy, by w uznaniu swojej klęski zrzekła się jednego z ministerstw.