Zaczęła się wiosna, coraz więcej migrantów przekracza granicę polsko-białoruską „w miejscach do tego nieprzeznaczonych”: lasem, bagnami, rzeką, przez naszpikowaną elektroniką zaporę za 1,5 mld zł. Od początku roku było to już 6,5 tys. osób (połowa w ostatnim miesiącu). Coraz częściej potrzebują pomocy humanitarnej: głodni, wychłodzeni, poranieni, połamani, chorzy. Czy coś się zmieniło pod nową władzą?
Czytaj też: Czym bariera różni się od muru? O co PiS tak naprawdę pytało w referendum
Mniej wrogo?
Premier właśnie oświadczył, że Polska nie poprze nowego unijnego paktu migracyjnego, który zakłada solidarnościowe relokacje lub wpłaty: 20 tys. euro za nieprzyjętą osobę (cóż to jest w porównaniu z 1 mln euro dziennie za niewykonywanie wyroku TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej SN za władzy PiS). Donald Tusk już w lutym zapowiedział „uszczelnienie” granic z Rosją i Białorusią.
Straż Graniczna zamieściła niedawno komunikat o tym, że jej funkcjonariusze z Białowieży „ujawnili kobietę potrzebującą natychmiastowej pomocy medycznej”, która właśnie urodziła w lesie dziecko. „Na miejsce został wezwany wojskowy ambulans, który przewiózł kobietę wraz z nowo narodzonym dzieckiem do szpitala w Hajnówce”. Nie dodała, że tę samą kobietę kilka dni wcześniej wywiozła do lasu w ramach pushbacku, więc gdzie miała urodzić?
Służba informuje też, że powołała „zespoły interwencyjne, których zadaniem będzie pomoc humanitarna migrantom próbującym nielegalnie przekroczyć granicę polsko-białoruską”. I że „grupy będą współpracować z organizacjami pozarządowymi i ratownikami medycznymi”.