Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Teatr w Sejmie. Mariusz Kamiński wie, jak „robić zasięgi” przed wyborami do PE

Mariusz Kamiński zeznaje przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Mariusz Kamiński zeznaje przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl
Telewizyjna relacja z przesłuchań przed komisją śledczą prowokuje do spektakularnych zachowań. Tak było i tym razem. Mariusz Kamiński nie zrobił efektownego entré, więc pozostało mu tylko sortie, czyli wyjście.

Sejmowa komisja śledcza do sprawy tzw. wyborów kopertowych przesłuchiwała na wtorkowym posiedzeniu dwóch świadków: Macieja Biernata (byłego prezesa Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych) oraz właśnie Mariusza Kamińskiego, byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz koordynatora służb specjalnych. Ten pierwszy zeznał o tym drugim, że jego udział w organizacji wyborów kopertowych „był znikomy”, ograniczony do spraw technicznych, takich jak np. forma karty do głosowania. Ostateczne zlecenie druku słynnych „pakietów wyborczych” pochodziło od samego premiera Morawieckiego.

Podroczyć się można, gdy pracują kamery

Z przesłuchania wynikało, że całe przedsięwzięcie drukarsko-polityczne było gorącym kartoflem, który rząd przerzucał sobie z PWPW i Pocztą Polską. Kartofel odrzucił również Mariusz Kamiński, który, jak sam zeznał, niby umowy z PWPW nie podpisał (bo nie znał kosztów), ale dał na jej podpisanie promesę. Teraz urzędnicy, jak widać, grają w berka: „kto podpisał przyjęcie zlecenia na druk, ten berek”. Nie jestem pewien, czy to wszystko naprawdę jest jeszcze ważne. Chętniej posłuchałbym obrad komisji poświęconej Orlenowi, ale jakoś nie chcą jej dla mnie powołać.

Komisja ds. wyborów kopertowych nie jest bardzo pasjonującym widowiskiem, niemniej przebojem wtorkowych obrad były scysje przewodniczącego Dariusza Jońskiego z Mariuszem Kamińskim, z towarzyszeniem pokrzykiwań Przemysława Czarnka. Kamiński, jak wiemy, wciąż uważa się za posła, więc nieuniknione są docinki i przygryzki w tej sprawie.

Reklama