Kraj

Nie ten klucz

„Jarosław nigdy nie marzył o władzy, zawsze marzył o partii” – przekonuje Robert Krasowski w swojej najnowszej książce „Klucz do Kaczyńskiego”. To teza efektowna, ale nieprzystająca do rzeczywistości.

Prawdą jest, że kluczowa dla prezesa PiS jest władza nad formacją, i stąd jej, niepozwalająca na wysadzenie lidera z siodła, konstrukcja. Jednak nie na Nowogrodzkiej kończy się polityczny horyzont Kaczyńskiego. Partia to twierdza umożliwiająca przetrwanie w opozycyjnych latach chudych, z której wyprowadza się armię, by w kolejnych wyborczych starciach walczyła o poszerzenie terytorium panowania wodza. Bo Kaczyński pragnie władzy nad państwem, w dodatku władzy absolutnej, czego dowodem był permanentny konflikt PiS z Brukselą. Symbolicznie i praktycznie był to bowiem spór o to, czy Kaczyński będzie mógł potraktować Polskę jak własne podwórko, być „suwerenny” we wszystkich swoich decyzjach, czy jednak będzie musiał uznać rozmaite ograniczenia swego władztwa, wyznaczane przez normy prawa krajowego i międzynarodowego. Próbom wyrwania się spod wszelkiej kurateli towarzyszyła koncentracja władzy w rękach jednego człowieka. To Kaczyński był – mówiąc za promotorem jego pracy doktorskiej Stanisławem Ehrlichem – centralnym ośrodkiem dyspozycji politycznej. Tak jak wcześniej przejął na własność partię, tak później rękoma partii prywatyzował państwo.

Jeśli Kaczyński chciał urzędów, to wyłącznie dla brata – pisze Krasowski, dodając, że sam Jarosław „nie chciał być królem, nie chciał kanclerzem, nie chciał hetmanem (…), chciał być magnatem”. Czyli: przed obejmowaniem eksponowanych stanowisk wzdrygał się, dlatego że mu wystarczało wieczne prezesostwo. Nieprawda. Kaczyński nie musiał obejmować żadnego urzędu, by mieć władzę mu równą lub większą. Historia świetnie zna takie przypadki. Wszyscy wiedzieli, że Polską pomajową rządził Piłsudski, choć w latach 30. był tylko ministrem spraw wojskowych. Nikt nie wierzył, że Rosją władał w latach 2008–12 prezydent Miedwiediew, jasne było, że carem pozostaje premier Putin.

Polityka 23.2024 (3466) z dnia 28.05.2024; Komentarze; s. 9
Reklama