Jeśli wierzyć prawicowym publicystom, młode pokolenie to „wrażliwe płatki śniegu” (snowflakes) – byle co ich obraża, nie znają się na żartach, unikają konfrontacji, boją się wyzwań, nie chcą ginąć za Ojczyznę. Mając taką młodzież, cywilizacja musi upaść. Ja nie wierzę prawicowym publicystom w różnych sprawach tak ogólnie, ale w tej już tak szczególnie. Młodzież definiowana jako „ludzie na progu dorosłości”, między szkołą średnią a karierą zawodową, jest dla mnie całkiem poważnym źródłem nadziei na lepszy świat.
Ci sami prawicowi publicyści zazwyczaj wpadają w histerię podczas Eurowizji, dostają globusa od feminatywów i panicznie boją się osób trans. Ostatnio do szału doprowadziły ich zakrętki, mocowane do butelek zgodnie z unijną dyrektywą, i zalewają internet opowieściami o tym, jak im to rani twarz oraz jak trudno to odkręcić. No to kto tu właściwie jest wrażliwą śnieżynką? I kto ma bronić Ojczyzny – facet, którego można zranić butelką mineralnej i dobić finałem Eurowizji?
Oczywiście wiem, że młodzież ma dzisiaj więcej objawów lękowych i depresyjnych niż kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Badacze – np. amerykański psycholog społeczny Jonathan Haidt – zazwyczaj obwiniają o to smartfony. Ja zawsze jestem chętny do ciskania oskarżeń pod adresem korporacji technologicznych, napisałem o tym więcej tekstów, niż reżyser Zagajny zrobił filmów. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na słonia w pokoju – pandemię.
Tegoroczni maturzyści są rocznikiem, który z podstawówki do liceum przechodził w szczytowej fazie ograniczeń pandemicznych. W Polsce zajęcia w szkołach zawieszono 12 marca 2020 r., a różnego rodzaju ograniczenia trwały do maja 2021 r. To ponad rok! Akurat w wieku, w którym zawiązuje się pierwsze prawdziwe przyjaźnie i przeżywa pierwsze miłości, młodzież została de facto ukarana tzw.