Po październikowych wyborach parlamentarnych przed PiS rysowały się dwie możliwe ścieżki działania: gołębia i jastrzębia. Wedle opcji łagodniejszej partia Jarosława Kaczyńskiego powinna wyciągnąć wnioski i dostrzec, że przegrała m.in. w wyniku przesadnego radykalizmu. Z jego powodu część wyborców odwróciła się od partii. Nie daje on również szans na pozyskanie koalicjantów, bez czego nie dało się uzyskać większości w parlamencie. Tego rodzaju refleksja oznaczałaby, że PiS powinien zmierzać w kierunku modelu bardziej standardowej konserwatywnej czy chadeckiej partii liberalno-demokratycznej. Takie głosy płynęły z otoczenia Mateusza Morawieckiego.
W odróżnieniu od tego opcja ostrzejsza polegałaby nie tylko na utrzymaniu radykalnego profilu politycznego, ale wręcz dociśnięciu gazu do dechy, podkręceniu przekazu w celu utrzymania wewnętrznej jedności obozu i polaryzacji sceny politycznej. Chodziłoby zatem o przyjęcie wobec nowego rządu stanowiska radykalnie opozycyjnego – nie tylko krytykę jego polityki z pozycji konserwatywnych, lecz również podważenie jego legalności, a nawet polskości.
Jak wiemy, Jarosław Kaczyński wybrał tę drugą opcję. Jej symbolem była lutowa próba szturmu na Sejm przy okazji wygaszenia mandatów poselskich Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi. Ale od tego czasu retoryka Kaczyńskiego wciąż się rozwija. W ostatnich miesiącach ukształtował się pewien stały zestaw tematów i fraz, które powracają w jego wystąpieniach. Wątki radykalne to nie wszystko, w retoryce PiS widać również pewne motywy dodatkowe. W sumie w poglądach wyrażanych przez Kaczyńskiego można dostrzec trzy główne punkty, które składają się na stanowisko przyjmowane przez PiS w opozycji.