Niewidzialni doradcy
Niewidzialni doradcy za miliony. Tak za rządów PiS rozdawano intratne stanowiska w spółkach
Sztandarowym przykładem może być rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. Alojzy Nowak, z którego odwołaniem nowy zarząd PZU miał pewne problemy. Rektor poproszony o spotkanie miał nie znaleźć czasu. Dopiero w kwietniu nowe władze firmy wręczyły mu wypowiedzenie, a niedawno złożyły w jego sprawie zawiadomienie do prokuratury, bo są podejrzenia, że umowa była pozorna. W 2020 r. Beata Kozłowska-Chyła, prezeska PZU SA, zawodowo podległa prof. Nowakowi jako wykładowczyni w Katedrze Prawa Handlowego na UW, zatrudniła go jako swojego doradcę ds. ekonomicznych.
Na początku sierpnia wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki w rozmowie z Wp.pl ubolewał: „w środowisku naukowym są takie historie. Wiem, że pan prof. Nowak był w bliskich relacjach z panią prezes i to chyba wyłącznie z tego wynikało. Być może był jej osobistym doradcą, nie wiem, w jak dużym zakresie i w jakich kontekstach, ale faktycznie w spółce podobno się w ogóle nie pojawiał”.
Jak ujawniliśmy w kwietniu w tekście „Ustalenia „Polityki”: Rektor UW zarabia wielkie pieniądze jako doradca odwołanej prezeski PZU. I trudno go zwolnić”, umowa o pracę była dla rektora bardzo korzystna – wynagrodzenie 50 tys. zł brutto miesięcznie, podniesione do 70 tys. Był też zapis o odszkodowaniu z tytułu zakazu konkurencji w przypadku zwolnienia, i to w wysokości półrocznego wynagrodzenia, czyli prawie 420 tys. zł. Do tego wysokiej klasy BMW i karta paliwowa. Jako etatowy doradca prezeski powinien być przez osiem godzin w pracy w dni robocze, co wydaje się dość zaskakujące, biorąc pod uwagę obowiązki rektora UW.