PiS zmaga się z własnym kongresem
PiS zmaga się z własnym kongresem. Widać, że nadal kuleje po utracie władzy
22 września PAP spytał Jarosława Kaczyńskiego, czy w sytuacji klęski żywiołowej na południu kraju PiS nadal planuje na 28 września kongres, na co prezes odparł, że tak, kongres odbędzie się zgodnie z planem. 25 września rzecznik PiS Rafał Bochenek ogłosił, że zjazd został odwołany z powodu powodzi. Nowy termin kongresu to sobota 12 października, miejsce to samo – Przysucha.
Oficjalne wyjaśnienie przyczyny przełożenia kongresu nie musi być do końca niezgodne z rzeczywistością; PiS wyglądałby dość głupio, zajmując się swoim statutem tego samego dnia, gdy rząd pracował nad nowelizacją budżetu. Ale za decyzją Kaczyńskiego mogły stać także inne względy. Dwa dodatkowe tygodnie na rozmowy bardzo się PiS przydadzą. Bo na razie nastroje są marne, optymizm co do wyborów prezydenckich – wyłącznie urzędowy, a potrawy, które miał przyrządzić kongres – niedogotowane.
Pierwsza kwestia to uchwalenie zmian w statucie PiS i utworzenie nowego ciała, komitetu wykonawczego. Ma być to instytucja bez większego znaczenia, kierowana przez Mariusza Błaszczaka i składająca się z polityków młodszego pokolenia. Detale są jednak trudniejsze do ustalenia – jak wpasować komitet wykonawczy w strukturę PiS (gdzie jest też komitet polityczny i nieformalne, acz najważniejsze w zarządzaniu formacją prezydium komitetu politycznego), ile osób powinno tam trafić i przez kogo powinny być wybrane? Wygląda na to, że PiS potrzebuje na te decyzje jeszcze co najmniej jednego okrążenia intelektualnego.
Sprawa druga, trudniejsza, to fuzja z Suwerenną Polską. Kaczyński od miesięcy do niej prze. Koncepcja Zjednoczonej Prawicy, której pozostałością są ziobryści, się zestarzała. Dla Kaczyńskiego przyciągnięcie SP byłoby etapem porządkowania prawicy i zabezpieczeniem się przed próbą budowy nowego bytu.